Warsztat – Stacja rozlutowująca
Święta coraz bliżej, pogoda jak na listopad wyjątkowo łaskawa, ale już widać że grudzień przed nami, temperatury w nocy coraz częściej poniżej zera. Z tym zerem to ciekawe rzeczy są związane, jak zapewne wszyscy wiedzą powstaje wtedy lód. No tak ale tu jeszcze ciekawiej się robi, ponieważ tego lodu mamy co najmniej 18 odmian w zależności od ciśnienia i temperatury. Najczęściej mamy jednak do czynienia z odmianą I h, występującą w warunkach ziemskich.
Wiadomo, że lód pływa po wodzie w stanie ciekłym, ale dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi należy szukać w powiedzeniu “kropla drąży skałę” 🙂 . Woda zamarzając zwiększa swoją objętość i przez to gęstość lodu jest o 10% mniejsza niż wody, z której powstał. Dlatego lód pływa po wodzie i niestety czasem ma to fatalne skutki jak chociażby patrząc na katastrofę Titanica. Tu polecić mogę świetną książkę Waltera Lorda pt. “Titanic. Pamiętna noc”, opisującą w dokładny, reportażowy sposób to, co wydarzyło się na Atlantyku w mroźną noc z 14 na 15 kwietnia 1912 roku.
Co ciekawe czwarty będący atrapą komin na Titanic’u był chwytem marketingowym mającym na celu sprostanie konkurencji wyprodukowanych w szczecińskiej stoczni Vulcan czterokominowców i temu, że cztery kominy były w owych czasach dla pasażerów synonimem szybkości i bezpieczeństwa.
Dodatkowo na skutek niewielkiej różnicy gęstości wody morskiej i lodu powstało kolejne powiedzenie “to tylko czubek góry lodowej” jako że aż 90% lodu znajduje się z powodu tej niewielkiej różnicy pod powierzchnią wody. Lód może mieć także różne kolory, małe kryształki lodu są białe ponieważ odbijają światło o wszystkich długościach fal (czyli kolorach). Cienka warstwa lodu w dużym stopniu przepuszcza światło stąd jest przezroczysta, ale już lód lodowcowy jest biały, a w jego głębi na skutek usunięcia pęcherzyków powietrza m.in pod wpływem ciśnienia mamy do czynienia z niebieskim lodem lodowcowym. Taki lód powstaje bardzo powoli, szacuje się ten okres na 150-200 lat (dot. Grenlandii).
Dzisiaj zajmiemy się ponownie tematem warsztatowym, uznałem, że inne rzeczy mogą jeszcze chwilę poczekać, a ponieważ Św. Mikołaj już przygotowuje swe renifery do podróży, czas też zatem najwyższy przygotowywać list do niego 🙂 . W naszych warsztatach zawsze cierpimy na niedobór sprzętu, dlatego pomysłów w tej kwestii nigdy za wiele.
O przemianie ze stanu ciekłego w stały zaczęliśmy, ale dzisiaj zajmiemy się urządzeniem wywołującym proces odwrotny i dodatkowo, substancją nie będzie woda a stop cyny, której temperatura przejścia w stan ciekły to ok. 183 stopnie Celsjusza. Uściślając mówimy tu o stopie cyny i ołowiu, którego to stopu drugi wymieniony składnik został jednak 1 lipca 2006 wycofany w Unii Europejskiej i zastąpiony niewielkim dodatkiem srebra i miedzi. Co prawda nadal produkuje się drut lutowniczy zawierający ołów (np. niektóre produkty polskiego Cynela), ale jest on przeznaczony tylko do zastosowań, gdzie nie jest wymagane spełnienie normy RoHS2 (Resrtiction of Hazardous Substances in Electrical and Electronic Equipment).
Przejdźmy zatem dzisiaj do urządzenia, które jest przeciwieństwem lutownicy i zamiast łączyć elementy elektroniczne ma je skutecznie porozłączać. Mowa tu o urządzeniu o “strasznej” nazwie: rozlutownica lub bardziej przyjaźnie: stacja rozlutowująca.
Przedstawię Wam stację: ZD-8915 o mocy 90W, którą używam od kilku tygodni z dobrym skutkiem.
Po wypakowaniu mamy kilka elementów składowych do złożenia.
Zaczynamy od przykręcenia króćca przewodu ssącego do stacji:
Następnie podłączamy pistolet rozlutownicy:
Kolejny krok to zmontowanie podstawki pistoletu:
Sam pistolet jest zasilany bezpiecznym napięciem 24V, nie ma więc ryzyka porażenia prądem elektrycznym. Z głównych elementów wymienić można grot zakończony wymienną końcówką oraz szklaną komorę, do której odprowadzana jest cyna. Dodatkowo mamy zatrzask do otwierania tejże komory i przycisk “spustu” uruchamiający pompę ssącą.
Zestaw uzupełniają: zapasowe filtry powietrza, dodatkowe groty oraz druty do udrażniania zapchanego kanału ssącego:
Następny krok to włączenie urządzenia. Mamy tu prosty wyświetlacz informujący nas o ustawionej i aktualnej temperaturze na grocie.
Przejdźmy teraz do próby. Aby unikać trzymania płytki z obwodami drukowanymi w rękach polecam prosty uchwyt doskonale sprawdzający się do tego celu:
Po nieskomplikowanym montażu:
zamontowawszy płytkę “testowego” obwodu drukowanego i ustawiwszy temp. na 410st. Celsjusza przykładamy grot do miejsca rozlutowywania, czekamy chwilę i naciskamy spust pompy ssącej.
Urządzenie szybko i skutecznie usuwa cynę. Przechodzimy do drugiego punktu lutowniczego:
Po odessaniu cyny możemy teraz wyjąć wylutowany element:
Odessana cyna zbiera się w szklanej komorze, którą po zapełnieniu po prostu opróżniamy zwalniając zatrzask.
Stacja rozlutowująca szczególnie przydaje się przy wylutowywaniu układów scalonych, trzeba jednak pamiętać, aby była wystarczająco rozgrzana i aby działać szybko tak, aby cyna nie spłynęła na drugą stronę płytki i nie przylutowała nóżek z drugiej strony.
Po odessaniu cyny jesteśmy w stanie wyjąć układ scalony:
Stacja rozlutowująca przede wszystkim przeznaczona jest do urządzeń elektronicznych, gdzie występuje tzw. montaż przewlekany (nóżki elementów wychodzą po drugiej stronie obwodu drukowanego). Nie za bardzo można nią rozlutowywać elementy montowane w tzw. montażu powierzchniowym. Do tego celu polecałbym tzw. Hot Air Station, której opis już wkrótce. Rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę jest utrzymanie drożności kanału ssącego. Zawsze po zakończeniu odsysania, należy włączyć na chwilę pompę ssącą tak, aby w kanale nie pozostały resztki cyny. Po tej operacji możemy spokojnie wyłączyć urządzenie.
Czas już kończyć nasz wpis, jeżeli urządzenie Wam się spodobało, trzeba je jak najszybciej dodać do listu do św. Mikołaja, zakleić kopertę i wysłać na adres (najlepiej dać komuś z rodziny do wysłania):
Św. Mikołaj,
Tähtikuja 1, Rovaniemi 96930,
Lapland, Finland
Pozdrawiam Was ciepło, życząc udanego weekendu i dobrego startu w nowy tydzień! 🙂
2 komentarze
Ewa i Piotr
Pasjonujące jak proste rzeczy dają podwaliny do Twoich pasjonujących historii, daje dużo przyjemności czytanie ich ze szkaneczką whisky. Niebieski lód pasuje do tego jak ulał.
Lód ten podobno zawiera ogromne ilości dwutlenku węgla i metanu bo to one zdecydowanie lepiej rozpuszczają się w wodzie niż powietrze. Co jednak gdy lód zacznie się rozpuszczać… Oba te gazy są cieplarniane a reakcja będzie samonapędzająca się.
Usuwanie cyny to faktycznie duże wyzwanie jeśli element ma więcej niż dwie nóżki.. podciśnienie od dawna było na topie w usuwaniu cyny ale ten wyświetlacz z temperaturą – po prostu Disneyland. Ja w średniej szkole miałem taki odsysacz w stylu strzykawki aluminiowej tyle, że ze sprężyną i ze spustem. Lutownicą roztapiało się cynę i końcówką odsysacza dotykowało się roztopionej spoiny, potem już tylko spust i cyna odessana.
U kolegi podejrzałem inne ciekawe urządzenie, które się nazywało “fala”. Było to urządzenie, które roztapiało cynę w dokładnie zadanej temperaturze w naczyniu, które jak wanna pozwalało zanurzyć spodnią część płytki drukowanej. Dzięki temu wszystkie luty jednocześnie puszczają i usunięcie układu z 30 nóżkami nie stanowi problemu….
Best regards, Piotr
admin
Bardzo dziękuję za miły komentarz. Tak to jest że szukamy rzeczy skomplikowanych, wyszukanych, a tymczasem proste rzeczy same się bronią. Co do odsysacza to mam jeszcze taki z czasów technikum, aluminiowa kolba, z wymiennym grotem. Sprężyna tłoka tak mocna, że jak strzeli w zęby to jedynki polecą. 😉 Co do lutowania “na fali” to tak rzeczywiście, jest to przemysłowa metoda lutowania za jednym razem wszystkich elementów w montażu przewlekanym. Polega to na umieszczeniu płytki z elementami nad ciekłym lutem, i za pomocą pompy wytwarzana jest fala, która powoduje pokrycie punktów lutowniczych cyną.