Horror games – czyli gry, w które grało się po zmroku…
Ostatni dzień października, a pogoda bardziej wiosenna niż jesienna. Dzisiaj przypada Halloween. Przez jednych obchodzone a przez innych odrzucane święto bardzo popularne w kulturze anglosaskiej. Niezmiennie kojarzące się z dynią, garściami cukierków zbieranych przez dzieci i zapadającym zmrokiem rozświetlanym jedynie bladym światłem Księżyca, który w zeszłym tygodniu był źródłem obserwowanego przez miliony spektaklu astronomicznego. Chodzi tu oczywiście o widoczne na półkuli północnej częściowe zaćmienie Słońca, gdzie Księżyc przysłonił tarczę naszej gwiazdy. Miałem okazję obserwować te zjawisko wspólnie z Członkiniami i Członkami lokalnego oddziału Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii (PTMA) na szczecińskich Wałach Chrobrego. Był to świetnie zorganizowany pokaz, którego nawet niezbyt przychylna pogoda nie zakłóciła.
Dzięki dużej ilości chmur zaćmienie było widoczne praktycznie gołym okiem i oko przetrwało. 😉 PTMA było wyśmienicie przygotowane, ustawionych zostało kilka teleskopów i duży ekran transmitujący z nich obraz, a uczestnicy otrzymali specjalne przygotowane do tego celu folie do obserwacji Słońca – organizatorzy naprawdę o wszystkim pomyśleli. Do PTMA jeszcze wrócimy na naszym blogu i pokażemy co wspólnego z astronomią mogą mieć retrokomputery. 🙂
Skoro Księżyc został naszym dzisiejszym bohaterem, to należy przypomnieć, iż właśnie z tym ciałem niebieskim związanych jest wiele legend, jak chociażby likantropia, czyli przemiana podczas pełni Księżyca człowieka w wilkołaka. 🙂 Księżyc był od tysięcy lat uważany za wielką siłę i to zarówno duchową jak i fizyczną. Przypisywano mu właściwości religijne i astronomiczne. Dzięki niemu w wielu kulturach powstało pojęcie miesiąca. Księżyc pełni ogromną rolę dla stabilizacji klimatu na Ziemi. Jako piąty pod względem rozmiaru satelita w Układzie Słonecznym oddziałuje swoją masą na wody morskie tworząc w nich pływy. Średnica Księżyca stanowi trochę ponad 1/4 średnicy Ziemi, a przeciętna odległość od środka naszej planety wynosi 384 399 km. Przyspieszenie grawitacyjne naszego największego satelity wynosi natomiast 1/6 przyspieszenia ziemskiego, a zatem człowiek o wadze 60 kg, będzie ważył na Księżycu tylko 10 kg. Na skutek synchronicznej rotacji odwrotna strona Księżyca nie jest widziana z Ziemi i dopiero dzięki sondom kosmicznym udało się ją zaobserwować.
Pierwszy na powierzchni srebrnego globu postawił stopę Neil Armstrong i miało to miejsce w dniu: 21 lipca 1969 roku. Był to wielki sukces misji Apollo 11 i po tym wydarzeniu USA objęło prymat w wyścigu kosmicznym. Polska jako jedyne państwo bloku komunistycznego transmitowała to słynne lądowanie w publicznej telewizji. Do obserwacji Księżyca nie potrzeba nawet teleskopu, wystarczy jedynie zwykła lornetka. W przypadku teleskopu należy jednak korzystać już z filtru szarego, ponieważ Księżyc jest najjaśniejszym obiektem naszego nocnego nieba i długotrwałe oglądanie go przez teleskop może nie być korzystne dla naszego wzroku. Co ciekawe najkorzystniej obserwować Księżyc w jego kwadrach, wtedy najlepiej widać kratery i jego powierzchnię. Zachęcam zatem do obserwacji Księżyca jest to wdzięczny obiekt na naszym nieboskłonie. 🙂
Zanim przejdziemy do tematu naszego dzisiejszego wpisu tradycyjnie szybka relacja z tego co dzieje się w ogrodzie. Drzewa coraz szybciej gubią liście, których kolory przyprawiają o zawrót głowy dodatkowo wspomagany ciepłymi barwami wschodów i zachodów październikowego Słońca. Ptaki latają parami i to chyba te 18ºC tak je zachęciło. 😉 Karmniki już w pogotowiu, ale jeszcze start sezonu ptasiego spa nie nastąpił. 🙂 Kosy dalej przeszukują rabaty pod kątem wszelkiej maści dżdżownic i innych przedstawicieli świata owadów, a budki lęgowe czekać już będą aż do wiosny na ponowne zasiedlenie. Dalej kwitną róże, a pies właśnie zmienił taktykę i patroluje teraz zachodnią część ogrodu, przewidując, iż z tej właśnie strony może nastąpić niezapowiedziana wizyta kota sąsiadów. 😉
Czym dzisiaj się zajmiemy? Z racji daty związanej z Halloween przyjrzymy się grom, które w jesienne ciemne wieczory dostarczały dreszczyku emocji w latach 80-tych i 90-tych XX wieku. Szykujcie zatem aromatyczną kawę z odrobiną cynamonu, tandem w postaci koca i kanapy również może okazać się pomocny. Jesteście gotowi? To startujemy! 🙂
***
Zacznijmy od gry, której tytuł nie pozostawia złudzeń czyli “Halloween” wydanej na konsolę Atari VCS/2600 w 1983 roku przez Wizard Video, i której autorami są Robert Barber i Tim Martin. Gra nawiązuje do filmu o tym samym tytule z 1978 roku.
Zadaniem gracza wcielającego się w rolę opiekunki do dzieci, jest albo pozbycie się nożownika albo zaprowadzenie piątki dzieci do bezpiecznych pokoi znajdujących się po każdej ze stron danego poziomu. Pomimo prostej grafiki, gra się całkiem nieźle, a motyw muzyczny dodatkowo podnosi grywalność. 🙂
Kolejną kultową produkcją jest “Ghostbusters”, który powstał na podstawie hitu kinowego o tym samym tytule, w Polsce znanego jako “Pogromcy Duchów”. Historia tej gry jest ściśle związana z premierą filmu, otóż krótko po tym jak pojawił się on na srebrnym ekranie Columbia Pictures zaproponowała Activision licencję do swojego tytułu. Warunkiem jednak było to, że gra ma powstać tylko w 6 tygodni, tak aby wykorzystać moment największej popularności filmu. Tak krótki termin mógł doprowadzić jednak do klapy w stylu “E.T”. – wydanej na Atari VCS/2600 w grudniu 1982r. grze, którą po świętach Bożego Narodzenia rozczarowane dzieci masowo i z płaczem zwracały do sklepów. 😉 Na szczęście nic takiego się nie stało. Activision miało na to sposób. Pracowało już wcześniej nad grą “Car Wars”, którą wystarczyło rozwinąć i dostosować do potrzeb nowej fabuły. Udało się to bardzo dobrze, gra okazała się hitem, a startowa muzyka rodem z filmu i pomysł karaoke z kulką skaczącą nad tekstem utworu był czymś przełomowym. Same logo z przekreślonym duszkiem pojawiło się na wielu gadżetach, pamiętam że i ja miałem bluzę z takim właśnie znakiem. 🙂 Gra wyszła najpierw na Commodore C64 (1984r.), następnie pojawiła się także na platformach: Atari XL/XE, Amstrad CPC, ZX Spectrum, MSX, NES i co ciekawe nawet na Atari VCS/2600 (o tej ostatniej Activision nie mogło oczywiście zapomnieć 🙂 ). Fabuła filmu została całkiem nieźle oddana w grze. Miasto opanowane zostaje przez duchy i do akcji rusza nasza ekipa “Pogromców”. Musimy jednak najpierw zakupić samochód i potrzebny do walki sprzęt. Elementy te z czasem możemy udoskonalać. Dodatkowo podczas jazdy pojazdem patrolowym przez miasto do nawiedzonego domu możemy tak wybrać trasę, aby po drodze zwinąć w pułapkę kolejnego zabłąkanego ducha. Oczywiście o wszystkim decyduje czas. Gra się bardzo przyjemnie i jest to jeden z tytułów, który jak pamiętam w latach 80-tych często był ładowany z kasety magnetofonowej do mojego Atari XL. 🙂
Kolejnym już kiedyś opisanym na blogu tytułem jest niezapomniany “Ghosts’n Goblins” japońskiej firmy Capcom, który został najpierw opracowany na potrzeby maszyn Arcade (1985), a już rok później doczekał się konwersji na Commodore C64 opracowanej przez Chrisa Butlera i wydanej przez brytyjskie studio Elite Systems. Co ciekawe muzyka w tej konwersji, napisana przez Marka Cookseya, bazuje na Preludium op. 28, nr 20, c-moll Fryderyka Chopina. Zadaniem naszym jest wcielić się w niejakiego Sir Arthura i rozpocząć walkę z mrocznymi stworami aby uwolnić księżniczkę Prin-Prin z rąk Astarotha, króla świata demonów. Gra jest dosyć trudna, zresztą jak większość retro-gier, ma za to świetną muzykę i klimat.
Należy tu także wspomnieć o remake’u gry, a mianowicie wypuszczonej w 2015 roku na C64 przez grupę Nostalgia pozycji zbliżonej do oryginalnej arcadowej wersji Capcomu. Gra ma bardziej dopracowaną grafikę, jest dynamiczniejsza, a dodatkowo w przerwach pojawia się mapa z uwzględnieniem naszej aktualnej lokalizacji. Co ciekawe wyszło jeszcze 13 tytułów w ramach serii “Ghosts’n Goblins”. Ostatni z nich wydany na platformy: Nintendo Switch, PlayStation 4, Xbox One i MS Windows pojawił się w 2021r. jako “Ghosts’n Goblins Resurrection”. W ramach całej serii sprzedano ponad 4,4 mln egzemplarzy gier. Ghosts’n Goblins okrzyknięto także jedną z najtrudniejszych gier wszech czasów, ale także jedną z najlepszych. 🙂 Warto sobie ją przypomnieć, szczególnie w wersji z 2015 roku, w którą na pewno nie grało zbyt wielu naszych Czytelników.
Przejdźmy teraz do prawdziwej klasyki. Bez tej gry dzisiejszy wpis nie był by pełny. Mowa mianowicie o grze “Castlevania”. Opracowana przez japońskie Konami, pojawiła się we wrześniu 1986 w wersjach konsolowych (NES, Familcom), a miesiąc później zawitała już w świecie retrokomputerów na platformie MSX2 pod nazwą: “Vampire Killer”. Fabuła jest prosta, mamy rok 1691, jak co sto lat do zamku w Transylwanii powraca hrabia Drakula wraz ze swoimi oddziałami ciemności. My natomiast wcielamy się w Simona z rodu Belmont i uzbrojeni w legendarny bicz zwany “Pogromcą Wampirów” wyruszamy do zamku, aby stawić opór siłom Drakuli. Gra składa się z 18 poziomów, co trzeci mamy okazję walczyć z “Bossem”. Dużo machania biczem, dużo chodzenia, dobra muzyka i nic nam więcej do dobrej zabawy już nie potrzeba. 🙂
“Castlevania” okazała się być żyłą złota. W ramach całej serii pojawiło się aż 20 tytułów, ostatni to “Castlevania: Lords of Shadow 2”. Powstał także dostępny na platformie Netflix bazujący na grze serial animowany dla dorosłych “Castlevania“. W 1990 roku gra doczekała się wersji na Commodore C64 i Amigę. W tej ostatniej produkcji uderza piękna plansza tytułowa i bogactwo kolorów. Jeżeli ktoś nigdy nie grał w tę grę, czas to nadrobić. 🙂 Przygaście światło, załadujcie grę, a muzyka i przemierzane komnaty same stworzą mroczny klimat. 😉
Skoro już doszliśmy do Amigi nie sposób nie wspomnieć o serii “Elvira”. Jej prekursorem był film z 1988 roku “Elvira, Władczyni Ciemności” (oryg. “Elvira, Mistress of the Dark”), gdzie Elvira, prezenterka w programie emitującym tanie horrory, otrzymuje po swoim wuju w spadku dom i postanawia w nim zamieszkać. Oczywiście nie jest to takie proste jak by się wydawało, sytuacja zaczyna się komplikować. W grze “Elvira, Mistress of the Dark” stworzonej przez Horror Soft, a wydanej w 1990 roku przez Accolade, wcielamy się w postać bohatera, którego celem jest pomoc Elwirze w uniemożliwieniu powrotu na świat wiedźmy Emeldy. Sama gra jest mieszanką gier typu role-playing-game, first-person view i point&click.
Rozgrywka jest ciekawa i szczególnie zabawne są sceny walki, gdzie myszką wybieramy typ ciosu lub bloku z menu. Coś zupełnie innego niż to, z czym mamy dziś do czynienia, no cóż takie to były czasy, grafika 3D dopiero powoli dostawała wsparcia sprzętowego. 🙂 “Elvira, Mistress of the Dark” pojawiła się także na platformach: C64, Atari ST i PC.
W 1992 roku pojawił się sequel “Elvira II: The Jaws of Cerberus”. Autorem był także Horror Soft, a wydawcą ponownie zostało Accolade. Zadaniem gracza jest uwolnienie Elwiry z rąk demona: trójgłowego Cerbera. Gra ma podobny przebieg do pierwszej wersji, bardzo ładnie narysowane lokalizacje i niezłą grywalność. Nie zabraknie także mocnych scen rodem z niezłego horroru. 😉 Pomimo, iż jest to druga odsłona tej gry, stanowi ona odrębną opowieść i autorzy nie popadli w pułapkę stworzenia jedynie lekko poprawionej poprzedniej części. Gra otrzymała dosyć pochlebne recenzje, w szczególności za oprawę graficzną. Dostępna była podobnie jak poprzednia wersja na Amidze, C64, Atari ST i PC.
Rok wcześniej tj. w 1991 roku pojawiła się “Elvira the Arcade Game”, platformówka wydana przez Accolade, której autorem było Flair Software. Do dyspozycji mamy tu trzy światy, gdzie dostęp do trzeciego – “podziemi”, otrzymujemy dopiero po przejściu dwóch pierwszych tj. “ognia” i “arktycznego mrozu”. Bardzo ładnie narysowana grafika i typowa dla Amigi kontrola postaci powodują, że gra się przyjemnie i jeżeli ktoś lubi platformówki na pewno się nie zawiedzie. Tyle tematów związanych z Elvirą, która stała się rozpoznawalną postacią komputerowych gier rodem z horroru. 🙂
Na Amidze pojawiały się jeszcze inne platformówki, których tematem przewodnim były duchy, wampiry, zombie, mumie i inne tego typu indywidua. 😉 Pierwszą z nich jest wydana w 1990r. przez US Gold i stworzona przez Millennium Interactive gra: “Horror Zombies from the Crypt”. Wcielamy się tu w postać księcia Fredericka Valdemara przemierzającego posiadłość pełną stworzeń “nie z tego świata”. 😉 Celem bohatera jest zebranie czaszek na każdym z sześciu poziomów. Gra jest typową produkcją w swojej klasie, a dobra muzyka i klimat na pewno stawiają ją wśród innych dobrych produkcji tego typu. Wydana została już tylko na platformy 16-bitowe, a mianowicie: Amigę, Atari ST i PC.
Drugą grą, o której warto wspomnieć jest produkcja firmy Psygnosis, która to firma zdążyła przyzwyczaić nas już do tego, że jej produkty wyróżniały się znacząco na tle konkurencji. Mowa tu o wydanej w 1994 roku “Bram Stoker’s Dracula” na platformę Commodore Amiga. Oprócz Amigi pojawiła się ona także w wersji konsolowej i na PC. Wcielamy się tu w rolę bohatera słynnej książki Brama Stokera “Drakula” z 1897r., a mianowicie Jonathana Harker’a. Jego zadaniem na dziewięciu poziomach gry jest zniszczenie trumien z ziemią pochodzącą z Transylwanii. Oczywiście nie jest to łatwe zadanie, zmierzyć trzeba się z całą armią stworów, które bronią mrocznego świata jak tylko mogą.
Świetna oprawa muzyczna, doskonała animacja i grafika robią robotę. Gra się bardzo przyjemnie i jest to jedna z lepszych gier tego typu, jaka powstała dla komputerów Commodore Amiga.
Na tym kończymy już naszą dzisiejszą przygodę z komputerowymi horrorami. Zaczęliśmy od prostej gry “Halloween” dla Atari VCS/2600, a zakończyliśmy na kończącej lata rozwoju maszyn 8- i 16-bitowych grze “Dracula”. Jeżeli lubicie tego typu gry, to na pewno dzisiaj zamiast oglądać kolejny (jak co roku) horror w Halloween, może warto odpalić stary retrokomputer lub emulator, przygasić światło i oddać się przygodzie w komputerowym świecie duchów, mumii i demonów? 🙂
A po takim seansie, jeżeli ktoś jeszcze nie czytał polecam wspomnianą powieść z 1897r. irlandzkiego pisarza Brama Stokera pt. “Drakula” 😉 Co ciekawe książka ta nie miała szczęścia w komunistycznej Polsce, jakoś nie po drodze cenzorom z PRL było z wampirami i krzyżami, a polskie wydanie zostało ponoć nawet zablokowane przez ambasadę Rumunii. Dlatego najstarsze z siedmiu polskich wydań pojawiło się dopiero po upadku PRL w 1990 roku i tak naprawdę historię Drakuli w czasach PRL można było poznać jedynie z adaptacji filmowych, których pojawiło się aż trzynaście, m.in. z brawurową rolą Christophera Lee, znanego także jako hrabia Dooku z serii “Gwiezdnych Wojen”.
***
Kończąc, życzę Wam udanego Halloween (tym co obchodzą) 😉 , a w związku z jutrzejszym dniem Wszystkich Świętych, dobrej pogody podczas odwiedzania tych, którzy już odeszli i odrobiny zadumy nad przemijaniem i tym co naprawdę jest w życiu ważne. Trzymajcie się ciepło. 🙂