Atari VCS/2600 – najdłużej produkowana konsola (1977-1992)…część I
Końcówka lutego. Świat przeciera oczy ze zdumienia nad tym co dzieje się na wschodzie Europy. Dla nas Polaków sytuacja jest jakże podobna do tego co wydarzyło się już w naszej historii chociażby gdy we wrześniu 1939 roku walczyliśmy osamotnieni atakowani z dwóch stron… Nasze myśli są teraz w Kijowie, Charkowie, Lwowie i innych ukraińskich miastach. Coś niewyobrażalnego wydawałoby się, a jednak stało się faktem… 🙁
W przyrodzie mrozu jak na lekarstwo natomiast podnosimy się po niszczycielskiej wizycie aż dwóch orkanów: Dudley, który odwiedził nas w czwartek 17 lutego i Eunice, która swą niszczycielską moc rozpętała w sobotnią noc 19 lutego na Pomorzu Zachodnim i parła na wschód. Niestety coraz wyraźniej widać zmiany klimatu i wzmożenie ekstremalnych zjawisk na Ziemi. Nie pomoże tu zaklinanie rzeczywistości przez polityków, zamykanie oczu i uszu. To się dzieje. Czas przejrzeć na oczy i zastanowić się gdzie idziemy. Jaki świat zostawimy naszym dzieciom? Właśnie dowiedziałem się, że Brazylia osiągnęła kolejny rekord wycinki zielonych płuc naszej planety. W ciągu miesiąca zniknął obszar lasu wielkości Warszawy. U nas również wycinki trwają w najlepsze, ilość drewna, którą eksportujemy bije w ostatnich latach rekordy osiągając nienotowaną dotychczas wartość sprzedaży: 21 mld zł w 2020 roku. Co gorsza pozyskując tak duże ilości drewna, odnawiamy w Polsce zasoby w dotychczasowym tempie, a dodatkowo praktycznie nie tworzymy nowych obszarów zalesionych. W roku 2020 nowozalesionych w Polsce było zaledwie 900ha(!). Może nie zauważymy tego teraz, ale za kilkadziesiąt lat efekt będzie znaczący. Drzewa odbierają ogromne ilości dwutlenku węgla z atmosfery. Wycinając je ograniczamy możliwości pozbycia się go w postaci lotnej powiększając efekt cieplarniany.
Dodatkowo w miastach, gdzie drzewa są bardzo pożądane, jest ich coraz mniej, a włodarze fundują zamiast nich “pochłaniające zanieczyszczenia” murale… Drzewa przedstawiają dla władz miejskich jedynie wartość pozyskanego za pomocą ich wycinki surowca drzewnego.
Przez Polskę przelatuje patodeweloperka nie oszczędzająca drzew, a mierni architekci fundują tzw. rewitalizacje (Vitea łac. życie) rynków miejskich polegające na wycince istniejących drzew, zabetonowaniu placu z nieodzowną betonową fontanną (formuła tryskacza z betonowej kostki) i postawieniu “patyków” w donicach, które ani cienia, ani kontaktu z naturą nie dają, a o śpiewie ptaków możemy zapomnieć. Dodatkowo podczas upałów można na rozgrzanym betonie spokojnie usmażyć jajka…sadzone oczywiście, chociaż kto wie, klimat się zmienia coraz szybciej. 😉
Co się może stać doskonale widać na planecie Wenus. Bogata w dwutlenek węgla atmosfera tej planety, generuje najsilniejszy efekt cieplarniany wśród wszystkich planet Układu Słonecznego, przez co temperatura na powierzchni sięga 460 °C. To sprawia, że powierzchnia Wenus ma wyższą temperaturę niż powierzchnia Merkurego, którego temperatura powierzchni waha się od −220 do 420 °C, mimo że Wenus jest prawie dwukrotnie dalej od Słońca i tym samym otrzymuje 25% energii słonecznej, która dociera do Merkurego. Często mówi się, że powierzchnia Wenus przypomina piekło.
Istnieją przypuszczenia, że w przeszłości na Wenus były oceany, tak jak na Ziemi, ale odparowały, gdy temperatura powierzchni wzrosła. Naukowcy mówią o podniesieniu się średniej temperatury na skutek efektu cieplarnianego na Ziemi o 2°C do 2100 roku. Wydaje się mało nieprawdaż? Ale co to może oznaczać widać na przykładzie z przeszłości. Otóż w jednym z poprzednich wpisów opisywałem działanie wzmożonej aktywności słonecznej. Słońce na skutek tej aktywności jest w stanie zmienić średnią temperaturę na Ziemi o 1°C. Co może oznaczać jeden stopień doskonale widać na kartach historii. W drugiej połowie XVII i na początku XVIII wieku (1645-1717r.) mieliśmy do czynienia z tzw. “małą epoką lodowcową”.
Zbiegło się to dokładnie z okresem minimum aktywności słonecznej zwanym minimum Maundera. Mnóstwo ekstremalnych zjawisk przyniosła w 1709r. tzw. zima tysiąclecia – mróz dotarł na dalekie południe Europy, przez co zamarzły m.in. Zatoka Wenecka oraz porty w Genui i Marsylii. Na Bałtyku niskie temperatury i pokrywa lodowa utrzymywały się na tyle długo, że pierwszy statek zdołał wpłynąć do Gdańska dopiero 11 maja. To był tylko jeden stopień. My mówimy natomiast o dwóch. Dodatkowo topniejące lodowce to nie tylko woda, to również nagromadzone przez tysiące lat osady, związki chemiczne (również te trujące, jak ostatnio odkryte w lodowcach Grenlandii związki rtęci), czy nieznane nauce patogeny, które mogą w nas uderzyć z niespotykaną nigdy wcześniej siłą. Przykładowo 50-metrowy odwiert wykonany w lodowcu na Wyżynie Tybetańskiej pozwolił dotrzeć do lodu sprzed 15tys. lat. Odkryto w nim 33 grupy patogenów z czego 28 było całkowicie nieznanych. A zatem czas na obudzenie się zanim będzie za późno…
Co słychać w ogrodzie? Przede wszystkim przeprowadzona została akcja pod pseudonimem “Budka”. Otóż trzy zasiedlone w zeszłym roku budki dla sikorek zostały gruntownie wyczyszczone i dodatkowo przeprowadzona została dezynsekcja pochodnią za pomocą spirytusu pozostałego po produkcji nalewki magnoliowej w zeszłym roku. 😉 Budki otrzymały wyściółkę w postaci zeszłorocznych suchych traw polnych i tak w stanie deweloperskim czekają na wykończenie i biały montaż, ale tę operację zostawmy już ptasim lokatorom. Karmniki oblegane są przez dzwońce, bogatki, modraszki i sikorki ubogie. Kosy przeganiają wróble z rabat a dzisiaj wylądowała w ogrodzie sierpówka. Spożycie wróciło do normy w postaci jednego karmnika dziennie i zmuszony byłem otworzyć już czwarty tej zimy 10-cio kilogramowy worek czarnego słonecznika. 😉 Promienie słoneczne w przerwach pomiędzy orkanami pobudziły też do działania psa, który rozpoczął swą jakże potrzebną z racji wizyt kota sąsiada służbę psa stróżującego w ogrodzie, ku ogólnej radości małych ptasich stworzeń. Oczywiście cały przegląd niskoenergetycznych pozycji dozorujących nadal w użyciu. 😉
Czym dzisiaj się zajmiemy? Już jakiś czas temu do kolekcji trafiły dzięki uprzejmości Czytelnika dwie konsole Atari 2600 Jr. w zamian za artykuł na ten temat. Pacta sunt servanta (łac. umów należy dotrzymywać) więc czas najwyższy to zrobić. Przyznam, że zabierałem się do tego artykułu trochę jak przysłowiowy “pies do jeża” bo temat jest ogromny. Cała historia Atari spokojnie może posłużyć do wypełnienia książki, dlatego nie sztuką jest coś napisać, ale sztuką jest napisać mało. 😉 Dzisiaj spróbuję zderzyć się z tym tematem biorąc pod “pióro” tylko Atari VCS/2600, kultową konsolę wyprodukowaną w ilości, jak podają źródła, aż 40mln. egzemplarzy i będącą najdłużej produkowaną (15 lat) konsolą do gier w historii. Szykujcie zatem aromatyczną kawę, wygodne siedzisko warto nakryć swym jak zawsze spragnionym komfortu ciałem i tak przygotowani możemy zaczynać, cofając się do połowy lat 70-tych ubiegłego wieku, lądując w słonecznej Kalifornii…
***
Jest rok 1972 w SantaClara w Kalifornii powstaje firma Atari założona przez Teda Dabneya i Nolana Bushnella. Nazwa pochodzi od znanej od 4 tysięcy lat gry GO. Firma ma zamiar tworzyć gry elektroniczne i pierwszym jej produktem, wydanym w 1972 roku, jest opracowany przez Ala Alcorna automat do gry Pong.
Prosta gra symulująca tenis stołowy stała się hitem do tego stopnia, iż ustawiony w Sunnyvale pierwszy automat został krótko po instalacji zgłoszony jako “zepsuty”. Ku zdziwieniu inżynierów Atari okazało się, że źródłem problemu jest zapchana kieszeń na ćwierćdolarówki. Sytuacja powtórzyła się po kilku dniach. Dla Atari było jasne, że czas pomyśleć o wersji domowej Pong’a, którego największym dystrybutorem stała się firma Sears.
Z grą Pong związana jest jednak sprawa naruszenia przez Atari praw autorskich. Firma Magnavox, która wydała w 1972 roku pierwszą na świecie domową konsolę do gier Odyssey, zgłosiła naruszenie praw autorskich ponieważ w jej konsoli użyto podobnej gry napisanej przez Ralpa Baera i Billa Ruscha o nazwie ping-pong i dodatkowo opatentowano ją. W związku z tym Atari zostało zmuszone do ugody dotyczącej udostępnienia technologii przez Atari i płacenia opłat licencyjnych. Wersja domowa Pong’a przynosi wkrótce sprzedaż na poziomie 40 mln dolarów. Bazując na tym sukcesie czas posunąć sprawy dalej, w 1976 roku ruszają pracę nad nową konsolą o nazwie kodowej “Stella”. Atari będąc świadome, że konsola z jedną tylko grą (I-generacja) jest mało atrakcyjna postanowia wziąć przykład z konsol Magnavox Odyssey i
Fairchild Channel F, które oferowały gry na zewnętrznych kartridżach. Powodowało to, że konsola stawała się uniwersalna, a dodatkowo można było także zarabiać na kartridżach z grami. Ten typ konsol zapoczątkował całą serię konsol II-generacji. Zlecenie opracowania prototypu konsoli otrzymała firma Cyan Engineering zakupiona przez Atari w 1973r., tak aby uniknąć w ten sposób konieczności przekazywania firmie Magnavox, na skutek ugody, do końca 1977r. informacji technicznych dotyczących opracowywanych konsol. W skład zespołu projektowego wchodzili Steve Mayer, Ron Milner i Joe Decuir. W marcu do zespołu dołączył Jay Miner, który otrzymał zadanie opracowania specjalizowanego układu scalonego będącego obok procesora MOS 6507 sercem konsoli. Chip ten otrzymał nazwę TIA (ang. Television Interface Adapter). Konsola otrzymała natomiast oficjalną nazwę VCS (ang. Video Computer System).
Atari zaczyna jednak brakować środków na uruchomienie pełnej produkcji i poszukuje inwestora. 7 września 1976 r. Atari Inc. staje się częścią koncernu medialnego Warner Inc. za sumę 28mln. dolarów. Bushnell zachowuje stanowisko prezesa, ale w zarządzie pojawiają się osoby wskazane przez Warner’a. Atari zaczyna działać inaczej, dotychczas luźne podejście zostaje ujęte w tryby zarządzania korporacyjnego i to zarówno na poziomie pracowniczym jak i kierowniczym. Nie wszystkim ten styl przypada do gustu. Prace nad nową konsolą jednak postępują, powiększa się zespół programistów Atari pracujących nad nowymi grami. Ostatecznie na jesieni 1977 roku konsole trafiają do sklepów wyposażone w zewnętrzny zasilacz, dwa joysticki, wiosełka (zestaw 2 kontrolerów w postaci pokręteł) w cenie 189,95 USD (dzisiaj równowartość około 800 EUR). Specyfikacja techniczna wydaje się obecnie niesamowicie uboga, ale wtedy były to całkiem dobre parametry. Na szczególną uwagę zasługuję wielkość pamięci RAM: 128 B (!), pamiętajmy jednak, że nie musieliśmy ładować programu do pamięci RAM jak to robimy w komputerze, ponieważ kod programu znajdował się w pamięci ROM w kartridżu.
Procesor | MOS Technology 6507 – 8-bitowy |
Grafika i dźwięk | procesor audio i wideo TIA (Television Interface Adapter): – 160×102, 128 kolorów (16 kolorów każdy o 8 poziomach intensywności) – 2-kanałowy dźwięk mono |
Pamięć RAM | 128 B |
Pamięć ROM | kartridże do 4 KB z możliwością rozszerzenia do 32 KB przy przełączaniu banków pamięci |
Wyjścia | antenowe RF, 2xDB9 Joystick/wiosełka |
Przełączniki | poziom trudności (A/B), Select, Reset, Color/BW, On/Off |
Początkowo wyniki sprzedaży rozczarowują, klienci jeszcze nie rozumieją dlaczego muszą dodatkowo płacić po 30 dolarów za gry na kartridżach, Warner zaczyna przyglądać się sprawie i wprowadza za zgodą Bushnell’a konsultanta od marketingu Ray’a Kassar’a pochodzącego z branży tekstylnej. Kassar mając od zarządu tajną misję mającą wykazać czy Atari powinno być wchłonięte przez Warner’a dochodzi do wniosku, że styl pracy i zarządzania Atari pozostawia wiele do życzenia. Konflikt wisi na włosku. W 1978 roku Atari wydaje 5 mln dolarów na działania marketingowe, pojawiają się też nowe gry i odchudzony o ponad 0,5 kg model konsoli zwany “Light-Sixer”, gdzie zmieniono ekranowanie i przeprojektowano obudowę. Pod koniec tego roku dochodzi do otwartego konfliktu pomiędzy Bushnell’em a zarządem firmy. Na początku 1979 roku Bushnell zostaje usunięty ze stanowiska prezesa i odchodzi z Atari. Ponoć decyzja miała być podjęta po tym, jak Nolan podsumował swoją opinię na temat zarządu niecenzuralnym określeniem -“d…ki”.
Nowym prezesem Atari zostaje Ray Kassar. Likwiduje on działy badawczo-rozwojowe nie pracujące bezpośrednio nad konsolą VCS. Wprowadza sztywne korporacyjne zasady, które nie odpowiadają pracownikom, dotychczas pracującym w zupełnie innej atmosferze. Doprowadza do odejścia wielu wartościowych pracowników m.in. Davida Crane’a, Larry’ego Kaplana, Alana Millera i Boba Whiteheada, którzy zakładają w październiku 1979r. działającą do dziś i znaną z wielu świetnych gier firmę Activision, która jest obecnie drugim wydawcą gier na świecie, stojącą w rankingu zaraz za Sony Interactive Entertainment. Firma Activision stała się także pierwszym na świecie niezależnym dostawcą, który odniósł sukces na rynku gier komputerowych. Tymczasem Atari rozwija dalej konsolę VCS, pojawiają się nowe gry i rok 1979 kończy się już doskonałym wynikiem, gdzie ilość sprzedanych konsol przekracza 1 mln sztuk. Rok 1980 to kolejny rok wzrostu sprzedaży wygenerowanego także dzięki pozyskaniu licencji do gry Space Inviders, która stała się “AppKillerem” rynku gier konsolowych. Napisana przez Japończyka Tomohirę Nishikadę i wydana w 1978r. gra, do 2007r. roku zarobiła 500 mln dolarów. Dzięki niej Atari odnotowuje kolejny wzrost sprzedaży, która wkrótce przekracza już 2 mln sztuk. W roku 1980 pojawia się także nowsza wersja konsoli: “4-switcher”, w której przyciski wyboru trudności zostają przesunięte na tył obudowy.
W roku 1981 następuje dalszy rozwój platformy VCS. Rozwija się rynek gier, jednak powoli ilość niekoniecznie zaczyna przechodzić w jakość. Zaczynają się pojawiać problemy, których konsekwencje będą bardzo poważne dla całej branży, ale o tym i o dalszych losach konsoli Atari VCS dowiemy się za tydzień. Tak to nie pomyłka – za tydzień ponieważ dzisiejszy wpis jest spóźniony o jeden tydzień z powodu działań zawodowych autora, jak to mówią Amerykanie – “business first” 🙂
***
Kończąc życzę Wam spokojnej niedzieli i tygodnia. Wszyscy jesteśmy dzisiaj Ukraińcami i wspieramy ich jak tylko kto może. Wiemy doskonale jak to jest być osamotnionym i atakowanym ze wszystkich stron…