Silly Venture 2023 Winter Edition – relacja
Boże Narodzenie i Nowy Rok, czas nadziei, prezentów i pojednania między ludźmi, często tylko na chwilę, a o ile żyłoby się lepiej, gdyby tę świąteczną serdeczność między ludźmi dało się zatrzymać na dłużej, chociażby na kilka tygodni. W wigilię rano śnieg zaskoczył na Pomorzu Zachodnim, które do zimowej stolicy Polski raczej nie należy i wbrew prognozom wyraźnie sugerującym binarnie wyglądające 10 C postanowił białą pierzyną okryć pola, domy i drogi. Zrobiło się pięknie i tak jak ze świętami pięknie nawet jeżeli to tylko na chwilę. A zatem pozostało nam cieszyć się tą chwilą, tak aby każda minuta spotkań, rozmów i zwykłego bycia ze sobą była wyjątkowa.
Ostatnio przechadzając się po szczecińskich Wałach Chrobrego zwróciłem uwagę na znajdujący się tam pomnik niejakiego Jana z Kolna (Joannesa Scolvusa). Co ciekawe cała ulica, przy reprezentacyjnym nabrzeżu w okolicach Wałów Chrobrego, które wielokrotnie gościło finał regat wielkich żaglowców znanych jako The Tall Ship Races nosi nazwę tegoż Jana. Kim zatem był Jan z Kolna?
Mamy tu szereg teorii, pomieszanych i nierzadko sprzecznych zapisów historycznych i nawet jedną legendę. Wszystkie one mają jeden wspólny element a mianowicie miasto Gdańsk. A zatem przeskoczmy do kart historii Gdańska, który odwiedzimy dzisiaj i to dosłownie. Jako dzieci słuchaliśmy często legend, które pobudzały naszą wyobraźnię i od legendy zacznijmy. W XV wieku, we wsi Kolno (dzisiaj Kielno) na Kaszubach urodził się chłopiec, któremu nadano imię Jan. Chłopaka od dziecka ciągnęło na morze. Gdy z kuzynem odwiedził Gdańsk ujrzał Neptuna stojącego na fontannie. Jak nakazywał ówczesny obyczaj Jan wskoczył do fontanny aby pocałować Neptuna w miejsce gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, 😉 tak aby zapewnić sobie w ten sposób bogactwo i szczęście. Jednak widzący zbliżającego się chłopaka Neptun stanowczo zakazał mu czynienia tego obyczaju i rzekł do niego, iż zna jego marzenia o morzu i dalekich podróżach, a następnie polecił mu udanie się do portu i odnalezienie statku “Ostatnia Nadzieja”. Na statku tym będzie czekał dobry duch żaglowców, Klabaternik, który pomoże mu w realizacji tego marzenia. I tak oto Jan znalazł się na morzu, a Klabaternik przez cały czas czuwał nad nim i nierzadko wydobywał go z kłopotów. Marzenie także zostało spełnione, Jan odkrył nowy ląd i stał się sławny. Tyle mówi legenda. I jak to z legendą nie zawsze musi być ona prawdziwa, chociażby daty nam się tu nie zgadzają. Jan nie mógł próbować całować Neptuna, gdyż ta przepiękna gdańska fontanna została ukończona dopiero w 1633 roku a zatem 149 lat po śmierci Jana z Kolna (1435-1484). Co do Jana historycy są podzieleni. Jedni twierdzą, że był postacią historyczną, inni natomiast poddają to w wątpliwość. Według jednej z wersji Jan został jednym z kaprów w służbie króla Kazimierza Jagiellończyka. Za głoszenie tez jakoby Ziemia miała być okrągła, został wygnany z Gdańska, o czym zadecydowała Rada Miasta. Zgłosił się wtedy do służby u króla duńskiego, Christiana I Oldenburga. Po tym jak do króla dotarły informacje o poglądach Jana, rozkazał on żeglarzowi z Gdańska wziąć udział w wyprawie na daleką północ. Jan odkrywając nowe lądy miał w ten sposób udowodnić istnienie drugiej półkuli Ziemi. W 1476 roku Jan z Kolna miał zostać odkrywcą ziemi Labrador, czyli 16 lat przed Kolumbem dotrzeć do Ameryki. Wzmianki o Joannesie Scolvusie można odnaleźć na pochodzącym z 1536 roku globusie Belga Gemmy Frisiusa. O Janie z Kolna pisali między innymi: historyk okresu zaborów – Joachim Lelewel, Stefan Żeromski oraz kaszubski poeta Hieronim Derdowski, ten ostatni w swoim poemacie “Kaszube pod Widnem”.
I Jaś z Kielna świętego tędzim beł wiarusem,
Co w Ameryce bywoł jesz przed Koląbusem,
I tak liczne rozmnożeł w nij kaszubście plemnię,
Ze tu drugą ju mąme obiecaną zemnię.
(Zastanawiam się tylko jak, gdy będę przygotowywał angielską wersję relacji, przetłumaczyć kaszubski na angielsko-kaszubski). 😉 Można wierzyć lub nie historiom związanym z naszym podróżnikiem, ale faktem jest, iż większość miejscowości naszego wybrzeża w pasie Szczecin-Gdańsk, jak np. Szczecin, Koszalin, Sopot, Gdynia i oczywiście Gdańsk może poszczycić się nazwami ulic “Jana z Kolna” i pas ten wyznaczy moją dzisiejszą drogę ze Szczecina do Gdańska, gdzie miejsce miała jedna z największych światowych imprez demoscenowych poświęconych komputerom i konsolom Atari.
Zanim jednak wyruszymy w podróż tradycyjnie szybka relacja z tego co dzieje się w ogrodzie. Z racji silnego wiatru tempo znikania słonecznika w karmniku zmniejszyło się i tylko najodważniejsi z ptasich gości zdecydowali się na loty w takich warunkach z użyciem ptasiej wersji systemu ILS przy podchodzeniu do lądowania i koniecznością obrotu wektora ciągu aby skompensować niekorzystne warunki pogodowe. 🙂 Kosy zazwyczaj przemierzające nisko położone rabaty otrzymały swoje ulubione połówki jabłek, które wyłożone zostały właśnie na rabatach. Jeżeli chodzi natomiast o roślinność to mamy tu bez wątpienia zimę, spadły wszystkie liście i od czasu do czasu pojawia się śnieg, czyli typowe warunki dla przełomu grudnia i stycznia. Pies natomiast za dnia pilnuje swoich ptasich przyjaciół węsząc czy nie zbliża się kot z sąsiedztwa, a w nocy gdy loty zostają zawieszone w nagrodę rozgrzewa się przy kominku w salonie, podnosząc od czasu do czasu głowę aby sprawdzić, czy przypadkiem w kuchni nie otworzyła się pełna przysmaków lodówka. 😉
Tyle w telegraficznym skrócie wieści ogrodowych. Szykujcie aromatyczną kawę, wygodną kanapę i ciepły koc, a ja lecę po moją żeglarską torbę podróżną, bo tylko taka torba może sprostać wyprawie szlakiem miast z ulicami poświęconych żeglarzowi – Janowi z Kolna. 🙂 Jeżeli aromat ziaren kawowych unosi się już w powietrzu i mile pobudza Wasze zmysły to możemy startować! 🙂
***
Torba już wygrzebana z czeluści szafy, tylko co zabrać? Na pewno pierwszą na świecie 64-bitową konsolę Atari Jaguar wyposażoną w dwa oryginalne kontrolery (drugi przyleciał z Rovaniemi w Finlandii) oraz multi-cart, który przyleciał niedawno z Wielkiej Brytanii. Okazja ku temu jest wyjątkowa ponieważ właśnie ta edycja Silly Venture jest poświęcona Atari Jaguar z racji 30-tej rocznicy powstania tej, mającej uratować przyszłość Atari, konsoli. Niestety przewód RGB Scart, jeszcze nie dotarł, ale może uda się go odebrać z poczty w drodze na dworzec kolejowy. Dorzuciłem kilka t-shirtów, ciepły polar, czapkę i rękawiczki i tak wyposażony byłem gotowy do podróży, no prawie gotowy bo do zestawu dorzuciłem jeszcze kubek termiczny z wyśmienitą kawą. Na poczcie pojawiłem się na dziesięć minut przed jej otwarciem, tak aby nie tracić czasu na ewentualną kolejkę w jej wnętrzu. Odebrawszy pochodzącą z Wysp Brytyjskich kopertę wrzuciłem ją do torby i udałem się na dworzec. Pociąg stał już na peronie, podróżni szukali swoich wagonów i szybko chowali się w ich wnętrzu, bo śnieg i ujemna temperatura nie zachęcała do zbyt długich ceremonii pożegnalnych. Po chwili pociąg ruszył, a ja zająłem się pracą, bo kilka spraw niecierpiących zwłoki musiało w tym dniu być przeze mnie załatwionych. Podróż upłynęła w miłym towarzystwie rodziny, która postanowiła odwiedzić Gdańsk i jego jarmark świąteczny. Im bardziej zbliżaliśmy się do Gdańska, tym więcej śniegu było za oknem. Na trzydzieści minut przed dotarciem na miejsce zakończywszy pracę zamknąłem klapę laptopa i mogłem jeszcze przez chwilę nacieszyć się zimowymi i jakże odmiennymi od letnich widokami za oknem. Do Gdańska dotarliśmy z 20-minutowym opóźnieniem. Powitał mnie przepięknie odnowiony gdański dworzec i dająca się wyczuć pomimo mrozu wilgoć pochodząca znad Zatoki Gdańskiej.
Po kilku minutach przyjechała taksówka, gdzie dowiedziałem się co słychać w Gdańsku, jaka to ostatnio panowała pogoda oraz jak może się ona kształtować w najbliższych dniach. Po niespełna 10 minutach byłem już w hotelu, w którym miła recepcjonistka dała mi klucz od tego samego pokoju jak podczas letniej edycji Silly Venture, co mnie ogromnie ucieszyło, gdyż pokój ten wychodził na bok budynku, a nie na ruchliwe Podwale Przedmiejskie. Po szybkim odświeżeniu się zameldowałem się za pomocą internetowego komunikatora u moich niezawodnych przyjaciół z Wielkopolski Br0nka i N0rbiego, którzy właśnie donosili, że są już w klubie “Miasto Aniołów” i za chwilę rozpocznie się koncert pochodzącego z mojego rodzinnego Szczecina Zoltara X. Chwyciwszy pod pachę karton z Jaguarem, wyruszyłem szybkim krokiem do starego dobrego Gedanusa. Po drodze minąłem remontowaną właśnie wieżę kościoła p.w. Świętej Barbary, patronki górników, żeglarzy i ratującej nas śmiertelników w sprawach beznadziejnych, którą pozdrowiłem i byłem pewien, że jak zawsze zaopiekuje się naszą “atarystyczną” imprezą. 😉 Po drodze na skwerze przed Gedanusem, tradycyjnie w porze zimowej skromny pagórek zamieniony został przez dzieci w alpejski stok do slalomu giganta. 😉 Minąwszy go zobaczyłem wreszcie znajomy widok – Gedanus w pełnej zimowej szacie, świecący w grudniową noc dwoma oknami, za którymi znajduje się kuchnia, a zatem dobry prognostyk na całą imprezę. 😉
Po wejściu do środka zostawiłem mojego atarowskiego Jaguara na oznaczonym przez BrOnka i N0rbiego stole i szybkim krokiem ruszyłem w kierunku Zielonej Bramy.
Mój cel wskazywany był na gdańskim chodniku przez promień światła. 😉
W klubie DJ rozgrzał już publiczność, która może nie tłumnie, ale bez zbędnego ociągania się wypełniła parkiet.
DJ’em tym był oczywiście Zoltar X,
który swoją doskonałą chip-tune’ową muzyką wypełnił przestrzeń “Miasta Aniołów”. 🙂 Zapis z tego koncertu możecie obejrzeć i posłuchać tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=kS1X91QToAs
Po koncercie ruszyliśmy z powrotem do Gedanusa żegnając świątecznie oświetlone nabrzeże Nowej Motławy, która kiedyś pełniła rolę fosy.
Po drodze napotkaliśmy symboliczny autobus linii 101, która to od końca II Wojny Światowej do lat 90-tych XX wieku była jednym z głównych środków transportu łączących Gdynię i Sopot z Gdańskiem.
Po dotarciu na miejsce zlotu, ustawiłem się w kolejce aby odebrać zlotowe gadżety i zamówionego wcześniej t-shirta. Grey dzielnie w swoich tajnych zaszyfrowanych zapiskach odnotowywał przybycie kolejnej osoby,
po czym następowała akcja wydania zestawu obowiązkowego oraz elementów opcjonalnych. 🙂
W tej edycji SV w zestawie obowiązkowym znalazły się: karty pocztowe, okolicznościowa Jaguarowa grafika, breloczek, nalepka AtariAge, gadżety od Miasta Gdańska oraz słynne już “ciągutkowe” Silly Venture’owe krówki.
Dodatkowym prezentem był kalendarz, mi przypadł ten w wersji poświęconej Jaguarowi. 🙂
Nie zabrakło też identyfikatora z pięknym okolicznościowym paskiem (wyjaśnię później skąd wziął się u mnie dopisek BOOM!). 🙂
Okolicznościowa koszulka była natomiast dostępna, podobnie jak w przypadku słynnego Forda T, w dowolnym kolorze pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. 😉 Na tylnej części koszulki umieszczone zostały okolicznościowe pozdrowienia od Johna Mathiesona:
Na sali tymczasem pojawiało się coraz więcej gości.
Nie zabrakło także tradycyjnego już stoiska jednego z niezawodnych sponsorów, a mianowicie firmy Retronics, oferującej zarówno odświeżone wersje komputerowych magazynów i książek sprzed lat, jak i retrogadżetów oraz najnowszych lub odświeżonych produkcji software’owych.
Po pewnym czasie na scenie pojawił się Grey i nastąpiło oficjalne otwarcie Silly Venture 2023 Winter Edition. 🙂
Następnie na ekranie pojawił się współtwórca Atari Jaguar John Mathieson następnie programista Jeff Minter, który pracował w momencie wypuszczenia Jaguara nad grą Tempest 2000 oraz po nim Ed Riddle twórce gry Indy 500 dla Atari 2600. Następnie pojawił się Carl Forhan twórca pochodzącej z 1999 roku gry Protector (Atari Jaguar) oraz Howard Scott Warshaw twórca m.in. Yars’ Revenge oraz niesłusznie oskarżanej o wywołanie kryzysu na rynku gier gry E.T. na platformę Atari 2600.
Pojawienie się tak zacnych tuzów świata Atari wzbudziło zainteresowanie nawet wśród przedstawicieli braci Commodore’owej, którzy z zaciekawieniem swe oblicza skierowali w kierunku sceny. 🙂
Następnie usłyszeliśmy głos nieudzielającego się publicznie Janusza Pelca, który dzięki namowom Greya zdecydował się jednak ponownie wystąpić publicznie. Dla przypomnienia Janusz Pelc jest współzałożycielem polskiego studia LK Avalon i twórcą m.in. takiego hitu jak gra Robbo dla Atari XL/XE. Dodatkowym smaczkiem były okolicznościowe kartki z autografem Janusza, po które ustawiła się sporych rozmiarów kolejka. 🙂
Następnie niezawodny “Zespół Zabezpieczenia Gastronomicznego” 😉
zafundował poczęstunek w postaci kanapek ze smalcem i ogórkiem kiszonym, owoców oraz doskonałego ponczu przygotowanego przez mistrzynię tego napoju – Sylwię…
Dodatkowo do dyspozycji gości był stolik kawowo-herbaciany,
oraz beczka doskonałego piwa. 🙂
W kuchni natomiast dobrze upatrzone zawczasu pozycje zajęli przedstawiciele demoscenowych grup spod znaku Commodore. Gdy tam dotarłem, zostałem na chwilę zatrzymany przez Steffana z grupy Boom!.
Ku mojemu zdziwieniu Steffan zaproponował mi dołączenie do grupy jako współautor portalu C64.fun, dla którego miałem przyjemność napisać parę słów m.in. o zmarynizowanej wersji C64 podróżującej przez morza i może kiedyś nawet oceany. Oczywiście nie mogłem odrzucić tej wyjątkowej propozycji i w taki oto sposób dołączyłem do grupy Boom! i zespołu redakcyjnego C64.fun, którego banner odważnie wyróżniał się na tle zgromadzanych na sali komputerów ze znakiem Atari. 😉
Nadszedł czas aby rozejrzeć się po sali i od razu wzrok mój przykuł Atari Falcon z piękną różą zrobioną z dysku i taśm przewodów, 😉
którego właściciel po chwili się odnalazł. 🙂
Br0nek testował natomiast kolejną grę na 8-bitowym Atari,
a mój Jaguar, podłączony do mini-monitora warsztatowego za pomocą brytyjskiego przewodu RGB odebranego w ostatniej chwili z poczty na mojej rodzinnej szczecińskiej dzielnicy Pogodno (na tej dzielnicy wychował się także Polonus z grupy Quartet), odpalił grę DOOM, która tak naprawdę po części przyczyniła się do zakończenia produkcji komputerów Atari i Commodore dając zielone światło PC-tom.
Wcześniej właśnie w tę grę w wersji na Atari Jaguar można było zagrać w ramach turnieju DOOM SV 2023 WE. 🙂
Przywieziony przeze mnie Jaguar z DOOM’em na pokładzie zainteresował także mgr inż. Rafała (który kiedyś zagrywał się w DOOM’a na PC 386), mojego kolegę z pracy w dawnych szczecińskich czasach Magistra, który był równie zdziwiony jak ja, gdy spotkaliśmy się ponownie po latach właśnie na SV 2023 WE, a zatem Greyu szacun! SV łączy ludzi! 🙂
Czego dowodem jest także poniższe zdjęcie. 🙂
Nie wszyscy jednak mieli zbyt wiele czasu na uspołecznianie się, na posterunek przy stole montażowym transmisji wrócił Pinokio.
Około godziny 2 w nocy po wielu dyskusjach i spotkaniach udałem się do hotelu, gdzie czekał na mnie ciepły pokój z wygodnym łóżkiem. Po krótkiej próbie czytania niemieckojęzycznego magazynu ABBUC, mój umysł skutecznie wyłączył wszystkie procesory i koprocesory i dopiero nad ranem system operacyjny wybudzony przez poranne światło przywrócił mnie do życia. 🙂 Szybki prysznic i wyśmienite śniadanie z podwójną kawą przywróciły siły witalne. Po śniadaniu udałem się znajomą drogą do Gedanusa, mijając ponownie po drodze remontowaną wieżę kościoła p.w. św. Barbary i znajomą górkę, którą dalej okupowały dzieciaki, tak jakby w ogóle nie kładły się spać od poprzedniego dnia. 😉
Po wczorajszych dyskusjach o “życiu, komputerach i w ogóle” Gedanus powoli budził się do życia, wspomagany przez zamówiony przez Greya beczkowóz ze świeżą dostawą energetyzującego płynu, 😉
po wypiciu którego po kilku uczestnikach imprezy zostały tylko puszki i porzucone Atari, gdyż latali właśnie nad gdańskim Śródmieściem przypominając słynnego “Karlssona z Dachu”, bohatera powieści Astrid Lindgren. 😉
Serce zlotu czyli kuchnia z dzielnym “Zespołem Zabezpieczenia Gastronomicznego” także powoli budziła się do życia serwując poranne tosty tym z gości, których śniadanie hotelowe z różnych przyczyn ominęło. 😉
Oczywistym było także to, że nic tak nie budzi jak rozgrywka na zacnym jubilacie, czyli 30-letnim Atari Jaguar. 😉
Grey natomiast przystąpił z wigorem do rozdawania papierowych inwitek, które posiadawszy kod QR (nota bene pochodzący ze związanej ze słowem “Atari” gry GO – o czym możecie przeczytać tutaj) umożliwiały także głosowanie za pomocą aplikacji web’owej.
Kolejnym punktem programu był turniej czwórek grających w NBA JAM oczywiście na 2 Jaguarach,
połączonych za pomocą Jag-Linka.
Pierwsza czwórka zawodników ujęła kontrolery w dłonie i zaczęła się zażarta walka na parkiecie ligi NBA. 😉
Zmagania te można było oglądać na dużym ekranie oraz na internetowym stream’ie.
Kolejna czwórka wzięła rozgrywkę NBA w swoje ręce…
Finał był już bardzo zacięty i wyrównany, do końca nie było wiadomo kto zwycięży…
Jury natomiast dzielnie prowadziło swoje zapiski z walki na parkiecie przy użyciu tacek gastronomicznych… 😉
a zwycięzcami turnieju zostali ostatecznie Marduk i Hospes.
Zawody z poprzedniego dnia były sędziowane w ten sam retro-sposób, a zwycięzcą DOOM-turnieju został Oswald. 🙂
Po gorących sportowych emocjach nadszedł czas na crème de la crème imprezy a mianowicie wspaniały tort urodzinowy, zamówiony przez Greya i Sylwię i poświęcony konsoli Atari Jaguar!
Na torcie nie mogło zabraknąć Jaguara, Johna Mathiesona i Martina Brennana oraz bohatera jednej z gier – Raymana. 🙂 Co ciekawe John i Martin pracowali kiedyś nad projektem komputera o nazwie roboczej “Loki” dla Sinclair Research Ltd., ale po przejęciu Sinclaira przez Amstrada projekt ten został skasowany.
Sam tort zbudowany był z symbolicznych pudełek z Jaguarem, gier na kartridżach, a także miał na sobie loga sponsorów.
Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć nadszedł moment, w którym mieliśmy przekonać się, czy to wspaniałe dzieło jest jadalne. 😉
Tort okazał się jak najbardziej jadalny, o czym świadczył krajobraz “po kulinarnej bitwie”. 😉
Po zaspokojeniu apetytów gości przyszedł także czas, gdy i gospodarze mogli spróbować tego doskonałego urodzinowego przysmaku.
Krajobraz po bitwie pojawił się także w przypadku tej DOOMowo-NBA-Jam’owej. 😉
Tymczasem na sali trwały już przygotowania do kompotów czyli konkursu Compos i wymiana doświadczeń pomiędzy zespołami – na zdjęciu znakomity koder Jac! z grupy WUDSN (w czerwonej bluzie), który jako pierwszy zakodował wypełniane wektory na 8-bitowym Atari, wśród fińskiej grupy Extream.
Jak zawsze nie zabrakło niezawodnych, jeżeli chodzi o obecność na SV, kolegów z Wielkiej Brytanii…
oraz ich sympatycznych południowych sąsiadów z Francji. 🙂
Przygotowania do kompotów weszły w swą ostatnią fazę…
a w kuchni grzał się ogromny gar bigosu… 🙂
przygotowany przez niezastąpiony “Zespół Zabezpieczenia Gastronomicznego” pod kierownictwem Sylwii. 🙂
Tymczasem podróżujący po najlepszych produkcjach 8-bitowego Atari BrOnek odpalił jedną z najtrudniejszych gier – doskonałe Henry’s House. 🙂
Nie zbrakło także takich hitów jak Moon Patrol,
czy też doskonały Keystone Kapers,
nie mówiąc już o klasyku: River Raid, do którego bez wahania zasiadła młodzież. 🙂
Na Jaguarze tymczasem odpalony został słynny Cannon Fodder, który w momencie swojej premiery wywołał w Wielkiej Brytanii niemałą aferę, zwaną aferą makową (zainteresowanych odsyłam do jednego z wcześniejszych moich artykułów).
Dodatkowo w celach poznawczo-porównawczych 🙂 uruchomiliśmy Pitfall II (1984) na Atari XE i i jego odpowiednik na Jaguarze Pitfall: The Mayan Adventure (1994).
Niesamowite jaki postęp został osiągnięty w ciągu zaledwie 10 lat!
Nadszedł w końcu “ten” moment i ruszyły kompoty.
Po kolei ukazywały się prace z różnych kategorii, a najwygodniej było głosować za pomocą aplikacji webowej, która działała doskonale.
Podczas Compo czasem pojawiały się problemy techniczne, np. ktoś zawadził i wypiął kabel ze switcha, ale i na to ekipa SV była przygotowana prezentując, jak to kiedyś miało miejsce w telewizji, odpowiednią planszę. 🙂
Publiczność i autorzy żywo reagowali podczas kolejnych konkursowych prezentacji,
jednak szczególnie wyróżniał się fiński zespół Extream podczas prezentacji swojego Falcon’owego dema. 🙂
Nie mogło też zabraknąć prac na jubileuszowe Atari Jaguar. 🙂
Po prezentacji wszystkich konkursowych prac kompoty zostały zamknięte 😉 , ale głosować można było jeszcze przez jakiś czas. Powoli goście opuszczali Gedanusa, aby odpocząć po wydarzeniach dwóch, a dla niektórych nawet trzech ostatnich dni. Wideozapis z Compos oraz generalnie z całego sobotniego wydarzenia możecie obejrzeć tutaj.
W nocy zima dosypała jeszcze trochę śniegu i gdańskie chodniki oraz ulice przystrojone zostały świeżą śniegową bielą. 🙂
Widząc sytuację za oknem postanowiłem nie wstawać zbyt wcześnie, ale wiedziałem, że nie wszyscy jednak spali tej nocy, na nocnej zmianie pozostawał wiecz0r z SV Team’u, który dzielnie zliczał głosy, tak aby na rano wyniki były gotowe.
***
W niedzielny poranek obudziło mnie poranne światło i wziąwszy szybki prysznic zszedłem do hotelowej restauracji. Śniadanie było kolejną okazją do wymiany doświadczeń, żartów oraz numerów telefonów, tak aby można było kontynuować rozmowy i realizować wspólne pomysły, także po zakończeniu zlotu. 🙂
Po śniadaniu spakowałem swoje rzeczy, sprawdziłem czy czegoś przypadkiem nie zostawiłem i pożegnawszy miłe recepcjonistki ruszyłem ostatni podczas tego zlotu raz do Gedanusa, gdzie miała się odbyć uroczysta ceremonia ogłoszenia wyników i wręczenia nagród zwycięzcom.
Gedanus powoli budził się do życia, Grey znosił pudła z nagrodami, a ekipa specjalistów od łączenia materiałów z tworzywa sztucznego przygotowywała statuetki dla zwycięzców. 🙂
Po chwili piękne statuetki z kolażem logo SV i Jaguara były gotowe!
Także i nagrody znalazły wkrótce swe miejsce obok statuetek. Nie zabrakło tu najnowszych produkcji Hombrew,
rocznego członkostwa w niemieckim klubie 8-bitowego Atari abbuc (Atari Bit Byter Club – https://abbuc.de),
oraz sprzętu jak chociażby przenośnej retro-konsoli Evercade EXP (https://evercade.co.uk)
Oczywiście bez Sponsorów i wysiłku Greya w celu ich pozyskania prezentów w takiej ilości na pewno by nie było. 🙂
Nadszedł długo oczekiwany moment ogłoszenia wyników. Szanowne Jury składające się z Greya i Wiecz0ra rozpoczęło prezentację listy laureatów,
którzy pojawiwszy się na scenie odbierali statuetki, nagrody, obowiązkowy uścisk Greya i oczywiście gorący aplauz od zgromadzonej w Gedanusie widowni. 🙂
Pełne wyniki Compos dostępne są na stronie organizatorów: sv2k23we_results.txt. a ceremonię wręczenia nagród możecie obejrzeć tutaj. Natomiast paczkę konkursowych prac możecie pobrać z: https://sillyventure.eu/download/sv2k23we_pack.zip. Na mnie już czas, taksówka wioząca mnie na dworzec już czeka. Żal opuszczać Gdańsk i Silly Venture, ostatnie uściski rąk, wymiana pozdrowień i wyruszam w podróż żegnając z okien taksówki gdańskie Śródmieście.
Pociąg mój, jadący szlakiem miast goszczących Jana z Kolna w nazwach swych ulic, zarówno wyruszył jak i dotarł do celu o czasie i wieczorem byłem już w domu gdzie z utęsknieniem czekali pies i moja Rodzina. Wypakowałem żeglarską torbę, wyjąłem Jaguara, który dzielnie sprostał trudom podróży i zmęczony ale naładowany na kilka najbliższych tygodni pozytywną energią wróciłem do swoich domowych i zawodowych spraw.
Podsumowując i tym razem duet zasypanego w śniegu gościnnego Gdańska i Silly Venture nie zawiódł. Dobra organizacja, świetna atmosfera, doskonałe międzynarodowe towarzystwo i ilość prac konkursowych stworzyły przepis na doskonałą imprezę. Stary dobry Gedanus i tym razem ugościł wszystkich uczestników zlotu i w swojej 125 letniej historii taką ilość sprzętu Atari i jego pozytywnie zakręconych właścicieli widywał tylko na Silly Venture. 🙂 Tym bardziej, że chęć uczestnictwa zgłosiło prawie 150 osób i to nie tylko z Polski, ale także z Finlandii, Wielkiej Brytanii, Francji, Litwy, Niemiec, USA, Kanady i Słowacji. Ogromne podziękowania dla Greya i całej Ekipy SV, widać było Wasz wysiłek i zaangażowanie w to, aby wszystko wypadło jak najlepiej i aby nikt nie był rozczarowany imprezą. Szczególne podziękowania dla “Zespołu Zabezpieczenia Gastronomicznego” kierowanego pewną ręką Sylwii! Przygotowanie posiłków dla tak dużej liczby gości i to tak małym zespołem to naprawdę ogromny wyczyn! 🙂 Wielkie podziękowania także dla samych uczestników, wszędzie widać było dobre humory wspomagane nierzadko żartem najwyższej próby oraz ogromne doświadczenie i chęć dzielenia się nim z innymi. Po prostu świetna zimowa demoscenowa impreza i na pewno nie odmówię sobie, jeżeli Grey dalej będzie miał chęć nas zapraszać, odwiedzenia jej w przyszłym roku. Początkowo planowałem dodanie do tego wpisu historii powstania i upadku Atari Jaguara, jednak studiując ten temat doszedłem do wniosku, że jest on na tyle obszerny i ciekawy, że trzeba poświęcić mu osobny wpis. Chciałbym także podziękować niezawodnym przyjaciołom z Wielkopolski: N0rbiemu i Br0nkowi za wsparcie zwiadowcze, doskonałe towarzystwo i udostępnienie dodatkowych zdjęć do tego wpisu. 🙂 Ja także otrzymałem od Greya małą statuetkę, w podziękowaniu za medialne wsparcie imprezy w postaci niniejszego wpisu. 🙂
***
Kończąc życzę Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, wszelkiej pomyślności i abyście mieli czas na wyciągnięcie z szafy Waszych retrokomputerów, a tym co ich nie posiadają abyście mieli czas na odpalenie chociażby emulatorów, które można uruchomić zarówno pod systemem Windows jak i MacOS. Trzymajcie się ciepło! 🙂