Emulatory…czy rzeczywiście tylko lizanie lodów przez szybę?
Mamy święta. Wyjątkowo śnieżne i nawet na tradycyjnie pozbawionym śniegu w grudniu Pomorzu Zachodnim kilka centymetrów białego puchu okryło szare do tej pory krajobrazy. Temperatury na dużym minusie i tylko nieśmiało w ciągu dnia zbliżają się w okolice zera. Woda zamarza i coraz częściej przychodzi nam skrobać samochodowe szyby. To zamarzanie jest przyczyną powstawania płatków śniegu, którego można zaobserwować wiele rodzajów. Skąd tak naprawdę bierze się śnieg? Spada z góry, czyli wszystko wskazuje na to, iż jest to rodzaj opadu atmosferycznego. 🙂 Zgadza się, ale jak powstaje? I jak powstają jego odmiany?
Generalnie aby powstał śnieg muszą pojawić się odpowiednie warunki atmosferyczne i tak zwane jądra kondensacji, będące mikroskopijnymi cząsteczkami kurzu lub pyłku, który stanowi swego rodzaju rusztowanie, na którym rosną kryształki lodu. Kryształki te najczęściej tworzą sześcioramienny symetryczny układ znany nam bardzo dobrze jako klasyczna śnieżynka. Ponieważ bardzo wiele warunków wpływa na kształt rosnących kryształów, zakłada się, że to zróżnicowanie powoduje, iż wystąpienie dwóch identycznych śnieżynek jest niezmiernie rzadkie. Śnieg nie zawsze ma też kształt śnieżynki, czasem są to graniastosłupy, czasem układy kryształów przypominające liść paproci, a czasem sześciokąty. Pierwszą znaną osobą, której udało się sfotografować w powiększeniu płatki śniegu był Amerykanin Wilson Alwyn Bentley, którego pierwsze zdjęcia są datowane na 15 stycznia 1885 roku. Jego nastoletnie zainteresowanie przerodziło się w pasję i wykonał on przez swoje życie ponad 5000 fotografii kryształków śniegu. Zdjęcia te pomimo ograniczeń niedoskonałej w tamtych czasach techniki fotograficznej są naprawdę świetne.
Bentley nazywał płatki śniegu małymi cudami natury lub śnieżnymi kwiatami i dowodził, że niemożliwym jest uzyskanie dwóch jednakowych płatków śniegu. Ubolewał także nad faktem, iż topiąc się śnieżynka zostaje bezpowrotnie zniszczona wraz z całym zawartym w swej konstrukcji artystycznym mistrzostwem natury.
Ciekawym efektem występującym podczas opadów śniegu, jest cisza. Płatki śniegu zawierają w sobie sporo powietrza co powoduje tłumienie fal dźwiękowych, podobnie jak ma to miejsce w pomieszczeniu gdzie na podłodze leży dywan. Dodatkowo płatki śniegu opadają niemalże bez jakiegokolwiek dźwięku. Zwróćcie na to uwagę, następnym razem, gdy będzie padał śnieg. 🙂 Co ciekawe w dużym zbliżeniu śnieg jest często przezroczysty, a nie biały i to na skutek rozproszenia światła widzimy jego biel. Płatki śniegu aby pokonać drogę z chmury na ziemię potrzebują kilkanaście minut gdyż opadają ze średnią prędkością ok. 5km/h. Rozmiary płatków przyjmują wartości od części do ok. 1,5 mm, ale ponoć największy zanotowany płatek miał rozmiar 15″ (15*2,54mm = 380 mm) i spadł w Fort Keogh, w Montanie, w 1887 roku. Powstał na skutek połączenia w sposób nieregularny wielu płatków śniegu.
No właśnie, a czy wiecie dlaczego śnieg się lepi? Otóż odpowiedzialna jest za to wilgoć, im temperatura jest wyższa tym więcej wilgoci i tym lepiej śnieg będzie się zlepiał. Im bardziej mroźno tym wilgoci mniej i śnieg zlepia się zdecydowanie gorzej, coraz bardziej przypominając swą konsystencją suchy pył. A do czego potrzebny nam zlepiony śnieg? Oczywiście do przeprowadzenia bitwy śnieżnej! 😉 Ciekawą rzeczą jest, iż w miejscowości Severance w stanie Kolorado nie można było rzucać się śnieżkami od roku 1920. Kule śnieżne zostały tam sklasyfikowane jako pocisk, którym nie wolno było rzucać w ludzi, zwierzęta, drzewa, pojazdy i budynki. Ale na wszystko jest rada. Dzięki 9-latkowi Dane’owi Best’owi, który odważnie wystąpił przed radą swojego rodzinnego miasta, udało się te przepisy zmienić. Po prawie 100 latach, można już więc w Severance bez problemu prowadzić bitwy na śnieżne kule bez obawy aresztowania. 🙂
Co dzieje się w te śnieżne dni w ogrodzie? Ilość skrzydlatych gości w “ptasim spa” jest rekordowa. Ptasia jadłodajnia dostała najwyraźniej 3 gwiazdki w ptasim odpowiedniku przewodnika Michelin oznaczające: “odwiedź koniecznie”. 😉 No i mamy tu nieustanne odwiedziny modraszek, dzwońców, bogatek, kosów, mazurków, sierpówek i oczywiście crème de la crème Ptaszka Rudzika. Karmnik co dwa dni wymaga uzupełnienia żywności, a dodatkowo kosy otrzymują przekrojone na pół jabłka, które ze smakiem zajadają. Pojawiły się też dawno nie widywane w ogrodzie zięby. Pies zmienił pozycję dozorową ze “sfinksa” na “fokę” i dalej dzielnie pilnuje ptasiego towarzystwa, spędzając ostatnio noce w domu z racji niskich temperatur. 😉
Czym dzisiaj się zajmiemy? Jako że święta zazwyczaj są czasem spokojnym, gdzie trochę więcej czasu mamy dla siebie, to chciałbym przedstawić Wam coś co mam nadzieje oderwie Was od telewizorów. 🙂 Nie każdy ma retro-komputer w domu i nie każdy planuje go mieć. Ale pomimo tego jest metoda pozwalająca nam cofnąć się w czasie bez retro-warsztatu, specjalnej elektroniki, wymiany kondensatorów i temu podobnych, dla jednych przyjemnych dla innych będących barierą nie do przejścia, elementów. Chodzi tu mianowicie o emulację. Co prawda, niektórzy mówią, że to jak lizanie lodów przez szybę 😉 , ale jeżeli ta metoda mam dać przyjemność szerszemu gronu osób to nie mam nic przeciwko. 😉 Wytłumaczę się przy okazji z jednej rzeczy. Blog zaliczył przerwę i wypadał nam jeden wpis. Przyczyny były natury czysto osobistej, ale co się odwlecze to nie uciecze, przyszykuję Wam ekstra wpis, który tę posuchę w czytaniu bloga mam nadzieję zrekompensuje. 🙂 A wracając do naszego dzisiejszego tematu, szykujcie aromatyczną kawę lub nawet świąteczny gorący barszcz w kubeczku, nogi okryjcie ciepłym świątecznym kocem, a pod ręką nie zaszkodzi mieć kawałek świątecznego ciasta lub kilka pierniczków. To w końcu święta i nikt nie będzie Was z takich kulinarnych rozkoszy rozliczał. 🙂 Gotowi? To startujemy!
***
Zacznijmy od początku. Co to takiego emulacja? Zaglądając do Wikipedii dowiadujemy się, że:
emulacja to programowe symulowanie działania określonego oprogramowania lub platformy sprzętowej przez inny system lub na sprzęcie innego typu. Proces ten dokonywany jest za pomocą specjalnego programu nazywanego emulatorem.
Tyle mówi Wikipedia. U podwalin takiej możliwości stoi hipoteza Churcha-Turinga, która mówi, że każdy problem, dla którego przy nieograniczonej pamięci oraz zasobach istnieje efektywny algorytm jego rozwiązywania, da się rozwiązać na maszynie Turinga. Koncepcja maszyny Turinga położyła podwaliny pod dzisiejszą informatykę zawierając także pewną cechę zwaną kompletnością Turinga polegająca na tym, że dana maszyna lub program jest w stanie wykonać (lub wyrazić w przypadku języka programowania) każdy algorytm. Otwiera nam się zatem nieograniczone (teoretycznie) pole do emulowania dowolnego komputera na innym komputerze pod warunkiem posiadania odpowiedniego algorytmu (programu) i wymaganej liczby zasobów. Postęp techniczny w dziedzinie komputerów dał nam bardzo duży przyrost zasobów w postaci pamięci operacyjnej, możliwości graficznych i mocy obliczeniowej. A zatem już w latach 80-tych XX wieku wiele mikrokomputerów domowych było w stanie emulować inne maszyny. Z racji ograniczeń sprzętowych emulowane komputery musiały z natury być słabsze jeżeli chodzi osiągi lub podobne do maszyn, na których emulacja się odbywała. Pamiętam emulator C64 odpalany na moim Commodore Amiga i emulator PC, który był mi potrzebny, abym mógł zaliczyć zadania z informatyki w technikum, gdzie już królowały PC’ty. Pamiętam także moje niekończące się dyskusje z nauczycielką informatyki nad wyższością Amigi nad PC-tem. Te wojny na argumenty zakończyły się wtedy moim zwycięstwem. 🙂 Moja radość nie trwała jednak długo, w drugiej połowie lat 90-tych historia dowiodła, iż to właśnie PC-ty zdominowały rynek komputerów domowych.
Wracając jednak do emulatorów, mogą one być emulatorami sprzętowymi lub software’owymi. Wadą tych ostatnich często był brak pełnej zgodności i przede wszystkim powolność działania. Ale tu natychmiast przychodzi z pomocą postęp w dziedzinie elektroniki i na dzisiejszych komputerach, ba nawet na Waszych smartphone’ach, bez problemu można odpalić “śmigające jak dzikie” emulatory komputerów: ośmio-, szesnasto- i trzydziestodwubitowych z końcówki ubiegłego wieku. A zatem czemu nie spróbować? Wystarczy nam zwykły domowy PC lub jego kuzyn komputer ze stajni Apple z systemem operacyjnym MacOS. Jeżeli czymś takim dysponujecie, to nie pozostaje nam nic innego jak poszukać na sieci darmowego emulator’a, znaleźć lub zakupić odpowiedni oryginalny kod zapisany w pamięci ROM (o ile emulator go nie dostarcza), skonfigurować emulator i możemy na naszym komputerze zobaczyć kursor naszej starej poczciwej Atarynki lub C64. Jeżeli jednak stwierdzimy, że rozmiar pikseli maszyn 8-bitowych jest zbyt duży, to możemy przejść do emulacji starego dobrego Atari ST lub Amigi. Emulatory te są obecnie naprawdę dopracowane i większość oryginalnych programów, działa bardzo dobrze. Możemy dodatkowo poeksperymentować z ustawieniami, wybrać model Amigi, którego nigdy nie mieliśmy (np. Amiga 3000), dostosować grafikę do dzisiejszych rozdzielczości i poużywać do woli dzisiejszych joystick’ów lub pad’ów.
Wiele emulatorów pozwala także na zrzut stanu danej maszyny, umożliwiając nam późniejszy powrót do gry bez konieczności grania od nowa lub wpisywania odpowiednich kodów, aby wrócić do danego poziomu. Oczywiście nie mamy tu oryginalnej klawiatury i oryginalnego komputera, których nic nie jest w stanie zastąpić, ale wielu osobom może to nie przeszkadzać i powrót do starej dobrej gry “Montezuma’s Revenge”, “Wings of Fury” lub “Cannon Fodder” nawet na emlatorze będzie doskonałą rozrywką. Dlatego zachęcam do zabawy, ściągnijcie sobie emulator Waszej ulubionej maszyny sprzed lat i pobawcie się w święta. Może stwierdzicie rozczarowani: “jak ja mogłem/mogłam w to grać”… chociaż tu jestem raczej spokojny. W myśl zasady: “stara miłość nie rdzewieje” wierzę, że przed Wami kilka godzin dobrej zabawy i tzw. “banan” lądujący na Waszych szanownych obliczach. 😉
Ilość emulatorów powoduje, że nie ma sensu opisywać każdego z nich i sposobu ich konfiguracji. Dla osób znających j.angielski i posiadających podstawowe umiejętności obsługi komputera uruchomienie emulatora nie powinno stanowić problemu. Pojawia się pytanie skąd wziąć oryginalne oprogramowanie, tutaj także polecam zasoby internetowe np. www.myabandonware.com, www.atarimania.com, czy archive.org/details/softwarelibrary. Na niektórych portalach jest także możliwe uruchomienie programu w formie przeglądarki bez konieczności instalacji emulatora na własnym komputerze.
A więc poeksperymentujcie, poniżej przedstawię kilka emulatorów najpopularniejszych retro-maszyn, oczywiście są to przykładowe emulatory, których działanie przetestowałem. Jest ich natomiast znacznie więcej i jeżeli jesteście zainteresowani innymi to polecam stronę: Emutopia.
Platforma | ZX Spectrum | Amstrad CPC | C64 | Atari XL/XE | Atari ST | Amiga |
Windows | Retro Virtual Machine | Retro Virtual Machine WinApe | VICE | Altirra, Atari800Win Plus | Hatari | FS-UAE |
MacOS | Retro Virtual Machine | Retro Virtual Machine | VICE | – | Hatari | FS-UAE |
Odpowiadając na pytanie czy to tylko lizanie lodów przez szybę, czy coś więcej, wydaje mi się, że nowoczesna platforma maszyn, na których uruchamiamy emulację, elementy związane z poprawieniem grafiki, szybkości działania, konfigurowalności i wygody zdecydowanie wpływają na przyjemność korzystania. Dodatkowo niektóre z nich oferują możliwość grania przez sieć z kolegą lub koleżanką. Oczywiście nie zastąpią oryginalnych retro-komputerów, ale oferują w zamian coś innego i co najważniejsze są łatwo dostępne. Dla początkujących retro-maniaków jest to idealne rozwiązanie, ale dodam także, iż wielu dzisiejszych programistów piszących programy dla retro-komputerów używa właśnie emulatorów z racji wygody i dostępności różnych narzędzi. Więc nie są to tylko jakieś protezy, dzisiaj wiele maszyn pracuje w trybach emulacji (wirtualizacji) i jest to zjawisko bardzo powszechne. Dlatego i tu do świata retro-komputerów zawitały tzw. “wirtualki” i mają się dobrze. 🙂
***
Kończąc, życzę Wam powodzenia z konfiguracją emulatorów, udanej zabawy i odkrycia na nowo starych dobrych maszyn i gier, przy których spędzało się kiedyś długie godziny. 🙂 Życzę Wam także Spokojnych, Zdrowych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, dużo odpoczynku i czasu na dobrą książkę oraz stare hobby! To czas gdzie możemy zwolnić, zatrzymać się w codziennej gonitwie i nabrać dystansu, a także być z bliskimi i cieszyć się wspólnym świętowaniem. A że pogoda sprzyja to zachęcam Was gorąco do spacerów! Trzymajcie się ciepło! 🙂