C64 “Chlebak” bez znaku życia na monitorze trafia na warsztat…
No i weszliśmy w nowy miesiąc. Tym razem czerwiec. Miesiąc trzeci pod względem ilości opadów w roku jeżeli wierzyć danym historycznym. Jak na razie pogoda zdaje się potwierdzać ten fakt, dni słoneczne przeplatane są tymi wilgotnymi, gdy z nieba na ziemię spływa ożywcza mieszanina wodoru i tlenu. Dzięki temu zieleń nabrała dojrzałej postaci, zwierzęta nie muszą martwić się o dostęp do wody a ludzie mniej narzekają na wszechobecne pyłki. Jeżeli już o danych historycznych mówimy to w 1961 roku w ramach przygotowania materiału do Kroniki Filmowej kilku śmiałków dokonało wjazdu po schodach na Szczecińskich Wałach Chrobrego używając do tego jedynych PRL-owskich motocykli z silnikiem czterosuwowym, a mianowicie Junaków. Motocykle te produkowane były w Szczecińskiej Fabryce Motocykli w latach 1956-1965. Wyposażone były w jednocylindrowe silniki czterosuwowe o pojemności 349 cm³ i mocy 19 KM. Moc ta przenoszona była za pomocą czterobiegowej skrzyni biegów i pozwalała w zależności od wersji rozpędzić pojazd do 115km/h (M07), 125 (M10) i 75km/h (B20). W najszybszej wersji M10 pojazd ważył 170kg. Z okazji Międzynarodowego Dnia Archiwów, doszło w Szczecinie w dniu wczorajszym do próby powtórzenia tego wyczynu.
Motocykliści z “Dzikiego Junaka” na swoich 70-letnich maszynach dokonali tego ponownie! Niesamowity dźwięk silnika i dużo dobrej energii towarzyszyło temu wydarzeniu. Motocykle były pięknie utrzymane, a praca włożona w ich odrestaurowanie to nie tygodnie, to nierzadko lata spędzone nad jednym motocyklem. Dominowały dwa kolory a mianowicie czarny i bordowy (oba dostępne w ramach seryjnej produkcji). Szkoda, że losy Junaka potoczyły się tak, a nie inaczej. Krótka niespełna dziesięcioletnia produkcja nie wydobyła pełnego potencjału z tego motocykla. Konstrukcja jak na owe czasy nie odbiegała od rozwiązań światowych. Opracowana w latach 1951–1952 w Biurze Konstrukcyjnym Przemysłu Motoryzacyjnego przez zespół pod kierunkiem J. Ignatowicza czerpała z doświadczeń przedwojennych konstrukcji doskonałych motocykli Sokół. Widać to w nostalgii jaka towarzyszy Junakowi, który do dzisiaj nosi przydomek polskiego Harley’a. 🙂
Zanim jednak przejdziemy do tematu naszego dzisiejszego wpisu, tradycyjnie krótka informacja co dzieje się w ogrodzie. Sikorki opuściły budki lęgowe, a w przestrzeni powietrznej graniczącej z domem pozostały już tylko mazurki, pliszki i kosy. Jak na czerwiec przystało zakwitły piwonie, czarny bez i dereń. Wszędzie pięknie pachnie kwiatami. Pies natomiast opracował nową metodę dozoru “na sonar”, wykorzystując podłogę altany jako pudło rezonansowe zwiększające zasięg metody sonarowej, niezmiernie skutecznej w kierunku wykrycia kroków kota sąsiadów.
Czym dzisiaj się zajmiemy? Weźmiemy na warsztat najpopularniejszy komputer 8-bitowy wszech czasów, a mianowicie Commodore C64. Spróbujemy go rozruszać, bo z tym rozruchem ma kłopoty podobnie jak czasem doświadczały tego motocykle Junak 🙂
Szykujcie aromatyczną kawę, leżak lub kanapa także niezbędne i jeżeli jesteście gotowi to zaczynamy! 🙂
***
Pękaty Commodore C64, który do kolekcji trafił w zeszłym roku, od początku nie wyświetlał obrazu dając jedyną oznakę życia w postaci palącej się diody LED, a różne próby uruchomienia go kończyły się niepowodzeniem. Czas wziąć go na warsztat i zobaczyć co mu dolega. Zanim go jednak otworzymy przyjrzyjmy mu się bliżej.
Jest to klasyczna wersja C64 z obudową koloru beżowego, przypominającą trochę pojemnik na chleb stąd jego przydomek “Breadbin” lub “Breadbox” czyli po polsku “Chlebak”. Komputer wyposażony jest w ciemnobrązową klawiaturę z ciemnoszarym blokiem klawiszy funkcyjnych.
Po prawej stronie znajduje się gniazdo zasilacza, włącznik i dwa porty joystisk’ów. Z tyłu mamy gniazdo kartridży, przełącznik kanału sygnału RF, wyjście sygnału TV (RF), oraz gniazdo 8-pinowe do podłączenia monitora (osobno sygnał luminancji i chrominancji czyli S-Video). Następne w kolejności są port szeregowy, złącze krawędziowe magnetofonu oraz “User Port”.
Obejrzyjmy spód obudowy. Mamy tu tylko trzy wkręty z przodu, z tyłu zatem obudowę scalają zatrzaski.
Jak informuje nas tabliczka znamionowa nasz komputer został wyprodukowany na wyspach Zjednoczonego Królestwa.
Tu od razu rzuca się w oczy pewna specyficzna cecha C64, otóż podobnie jak np. Amstrad CPC 6128 komputer potrzebuje dwóch napięć, w przypadku Commodore jest to 5V prądu stałego (DC) i tu ciekawostka 9V prądu zmiennego (AC).
Czas dokonać dokładniejszych oględzin, w tym celu rozkręcamy obudowę.
Ostrożnie otwieramy “chlebak” aby nie wyrwać zaczepów, które jednak są w tym przypadku dużo solidniejsze niż te w nowszym C64C.
Odłączamy klawiaturę i diodę LED, na wszelki wypadek dokumentując sposób podłączenia tej ostatniej. 🙂
Górna część obudowy zdjęta, widać ekrany: metalowy i tekturowy.
Odkręcamy metalowy ekran:
Ukazuje nam się część płyty głównej:
Wyjmujemy płytę wraz z ekranem i podkładką tekturową:
Następnie ściągamy klips ekranu tekturowego:
Płyta główna uwolniona. 🙂 Jest w dobrym stanie, nigdzie nie widać korozji ani wycieku z kondensatorów elektrolitycznych. Widać pozostałości po silikonowej paście termoprzewodzącej, która łączyła powierzchnie układów scalonych z ekranem, pełniącym także funkcję radiatora rozpraszającego ciepło.
Nasza płyta to 250425 Rev. A, będąca dobrą i bardzo popularną płytą C64, co w naszym przypadku oznacza, że mamy do czynienia z komputerem C64B.
Ciekawostką tej wersji płyty jest zastosowanie układu graficznego VIC-II (6569) i układu dźwiękowego SID (6581) w wersji z zasilaniem 5V i 12V. W nowszych wersjach tych układów, VIC-II zasilany jest już tylko napięciem 5V, a SID w uznawanej przez niektórych jako inaczej (gorzej) grającej wersji 8580 kombinacją napięć 5V i 9V. Powoduje to konieczność szczególnej ostrożności przy wymianie tych układów, tak aby tych wersji nie mieszać i zastosować właściwy dla danego typu płyty układ.
Czas obejrzeć dokładniej płytę, to co rzuca się w oczy to skorodowany klips bezpiecznika 1,5A zamontowanego na torze napięcia 9V AC.
Wygląda na to, że problem z brakiem obrazu może udać się nam łatwo rozwiązać. Zobaczymy 🙂 Wyjmujemy bezpiecznik i sprawdzamy czy jest sprawny.
Multimetr wyraźnie pokazuje, że ten element możemy już wyrzucić do śmieci.
Mierzymy bezpiecznik – ma on długość 32mm.
Nie dysponujemy takim o tym samym prądzie i charakterystyce (F), dlatego za pomocą podłączonego zewnętrznie bezpiecznika o długości 20mm i tych samych parametrach pracy (F 1,5A) dokonujemy pierwszego testu.
Komputer bez protestów startuje wyświetlając powitalny komunikat C64! 🙂 A zatem wygląda na to, iż usterka była banalna.
Klawiatura i układ dźwiękowy SID także pracują poprawnie. A zatem skoro już otworzyliśmy komputer dobrze byłoby go poddać kuracji odmładzającej. 🙂 Na początek zajmiemy się gniazdem bezpiecznika, tu potrzebujemy trochę mocniejszej chemii, a mianowicie Kontaktu “S” firmy Termopasty.
Nasączonym wacikiem nakładamy środek na gniazdo i czekamy chwilę, aby rozpuścił zanieczyszczenia.
Następnie wycieramy czystym wacikiem i na koniec czyścimy jeszcze raz wszystko alkoholem izopropylowym.
W kolejnym kroku czyścimy alkoholem izopropylowym obudowę modulatora:
W międzyczasie udaje nam się dostać bezpiecznik, co prawda nie 32 ale 30 mm (F 1,5A) i możemy zamontować go do wyczyszczonego gniazda.
Czas zabrać się za czyszczenie złącz, nakładamy warstwę Kontaktu “U” firmy Termopasty i czekamy chwilę aby środek zadziałał.
Następnie wacikiem czyścimy złącza do momentu, aż będzie on w miarę czysty.
Złącza czyścimy następnie alkoholem izopropylowym:
Obracamy płytę i wykonujemy te same czynności z drugiej strony:
Na koniec czyścimy ostrożnie alkoholem izopropylowym płytę z wierzchu.
Kontaktem “U” traktujemy także styki gniazd:
Teraz czas zająć się dolną obudową i blachą ekranującą, całość trafia do kąpieli z tym, że obudowy nie moczymy całej tak aby, nie zmoczyć i nie zniszczyć nalepki na spodzie.
Całość wycieramy i zostawiamy do wyschnięcia.
Czas zająć się klawiaturą i górną częścią obudowy, które oddzielamy od siebie.
Klawiatura jak widać jest mocno zabrudzona:
Czyścimy ją na początek sprężonym powietrzem:
Teraz do akcji wchodzi domowy płyn do czyszczenia szyb:
Czyścimy nim podstawę klawiatury:
a następnie same klawisze:
Aby dojść do przestrzeni między klawiszami używamy patyczka owiniętego nasączoną płynem szmatką.
Teraz czas na odświeżenie i zabezpieczenie plastiku. Tu jak zawsze niezastąpiony jest “Protectant Mat” firmy K2.
Pokrywamy klawiaturę mleczkiem za pomocą miękkiej szmatki:
Czekamy kilka minut aby środek zareagował z powierzchnią.
Następnie wycieramy klawiaturę i jej podstawę mikrofibrą:
Klawiatura gotowa, pięknie prezentuje się i to co na pewno można stwierdzić, to fakt, że takich klawiatur dzisiaj już się nie produkuje, a szkoda!
Czas zająć się górną obudową. Trafia ona do kąpieli jednak zabezpieczamy złącze diody tak aby nie dostała się do niego woda.
Całość wycieramy i suszymy, a diodę i jej złącze przedmuchujemy sprężonym powietrzem, a następnie dajemy kropelkę Kontaktu “U”.
Po wysuszeniu dolną i górną część obudowy pokrywamy “Protectantem Mat”,
które po wyschnięciu polerujemy mikrofibrą:
Czas złożyć obudowę.
Zaczynamy od włożenia ekranu i podkładki kartonowej:
Usuwamy oryginalną taśmę trzymającą ekran i nakładamy nową:
Wkładamy płytę komputera:
Czas usunąć starą pastę termoprzewodzącą, najlepiej nadaje się do tego alkohol izopropylowy:
Czyścimy powierzchnię nasączoną alkoholem szmatką:
Układy mamy wyczyszczone:
Kolejnym krokiem będzie nałożenie nowej warstwy pasty termoprzewodzącej, ja używam pasty silikonowej “HP” firmy Termopasty:
Za pomocą patyczka nakładamy cienką warstwę środka:
Ponieważ blaszka ekranu dotyka także układu PLA, jego również pokrywamy pastą:
Przykręcamy płytę:
Następnie przed założeniem czyścimy jeszcze raz ekran płynem do szyb.
Widać, że pasta wypełnia przestrzeń pomiędzy blaszką a układami scalonymi i nie rozlewa się na boki.
Na koniec odświeżamy “Protectantem Mat” plastikowe gniazda komputera aby przywrócić im dawny blask. 🙂
Zabieramy się za górną cześć obudowy:
Przykręcamy klawiaturę:
Łączymy klawiaturę z płytą komputera:
i podłączamy diodę:
Następnie zamykamy obudowę:
Całość skręcamy:
Komputer gotowy! 🙂
Podłączamy komputer do monitora oraz zasilania i przesuwamy włącznik w pozycję “ON”, dioda ożywa emitując piękne czerwone światło. 🙂
Uruchamiamy klasyk z 1987r., grę: “The Great Giana’s Sisters”, której autorzy: Chris Hülsbeck (muzyka), Armin Gessert (kodowanie) i Manfred Trenz (grafika) wycisną ostatnie poty z C64. 😉 Wszystko działa tak jak powinno, z głośników leci doskonały motyw muzyczny generowany przez układ SID, a podłączony Joystick czeka na wydanie poleceń. 😉
No cóż, nie można sobie odmówić tej przyjemności, w końcu testy wykonać trzeba dokładnie! 😉
Wszystko działa bardzo dobrze komputer został naprawiony (trochę żałowałem, że to tylko taka skromna usterka 😉 ), obudowa dostała dawnego blasku, a klawiatura przypomina kolorem tabliczkę mlecznej czekolady. 😉 Kolejny komputer naprawiony i odświeżony zajmie zaszczytne miejsce w retrokolekcji HCLab! 🙂
***
Kończąc życzę Wam udanego tygodnia, dużo słońca i wielu możliwości korzystania z pięknej pogody na świeżym powietrzu! Cieszmy się długim dniem i korzystajmy z tego faktu. 🙂 Trzymajcie się ciepło!