“Atarowca wal z gumowca” – czyli wojna plemion
Pierwszy post, hmm…jak tu zacząć..weźmy na warsztat coś lżejszego jako że zazwyczaj wstępniaki nie mogą być ciężkie bo nigdzie dalej nie pójdą a czytelnik zaśnie i też już nic więcej nie przeczyta:)
Przypomina mi się zabawna rzecz z czasów dorastania. Zawsze towarzyszyła nam potrzeba przynależności do grupy, coś co nas identyfikowało, dawało poczucie wspólnoty i podnosiło nasz ranking wsród rówieśników. Byli więc Punk’i, Depeche’e, Cure’owcy, Metale. Nie inaczej rzecz miała się wśród Komputerowców. Były plemiona Atarowców, Spectrumowców, w tym ich młodsi bracia Timex’owcy (plemiona te w czasie wojny jednoczyły się w walce), Commodore’owcy, Amstradowcy z zaprzyjaźmionym plemionem Schneider’owców i inne pomniejsze plemiona. Jak to z plemionami bywa były 2 dominujące, nieustannie ze sobą walczące: Atarowcy i Commodore’owcy. Pozostałe plemiona wiodły spokojny żywot w domowym zaciszu czerpiąc z rzeki o napięciu 220V niekoniecznie stabilnej co było ich jedynym zmartwieniem.
Commodore’owcy i Atarowcy nieustannie przygotowywali się do walki, produkowali amunicję w postaci argumentów dowodzących ich wyższości nad przeciwnikiem i mających pogrążyć go w niesławie. Najzdolniejsi wojownicy tworzyli oddziały specjalne, które tworzyły zabójczą broń o strasznej nazwie: DEMA. Zadaniem DEM było rażenie przeciwnika, powodowanie jego przerażenia i reakcji skutkującej wyrzuceniem swoich Totemów (czyt. komputerów) za okno, natychmiastową zmianę barw (czyli wymiana nalepek na plecakach i tornistrach oraz wymazanie napisów w piórnikach) i dołączenie do plemiona przeciwnego.
Nie tylko Wojownicy brali udział w wojnie. Były też rzesze poetów, muzyków i wszelkiej maści twórców propagandowych, wychwalających w wierszach i pieśniach sławę swojego plemienia i ukazujących przeciwnika jako niegodnego noszenia miana Komputerowca. Powstawały liczne wierszyki typu:
Atarowca wal z gumowca!
albo pieśni o refrenie:
Możliwości ma Spectruma lecz to Atarowców duma – Atari ST!
cytując tylko te najdelikatniejsze….
Byłem w obu plemionach i pamiętam jak z Atarowca zostałem Commodore’owcem. To było bardzo ożywcze doświadczenie i zobaczyłem, że i jedno i drugie plemię miało wiele do zaoferowania. Śmiałem się w duchu z tych animozji i teraz po latach kiedy Święta Wojna jest już zakończona a na świecie zapanował jedyny słuszny ład z krainy PC’tów staram się wrócić do tamtych czasów, odkopać Totemy, odkurzyć je i przywrócić do stanu świetności. Odnaleźć to co było duszą tych przedmiotów czyli ulotne stany elektrycznych zer i jedynek zapisane w krzemowych lub magnetycznych płytkach, które ożywiały te przedmioty i sprawiały, że były one tak fascynujące.
Zapraszam Was w podróż do tamtych czasów, zapnijcie pasy, De Lorean czeka…
JMortonPhoto.com & OtoGodfrey.com / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0) via Wikimedia Commons
2 komentarze
Ewa i Piotr
A jakie to Atari i jakie Commodore byłoTwoim udziałem.?
Pamiętam nieosiągalność tych urządzeń. Sprowadzane były ze zgniłego zachodu albo kupowane za czarodziejską walutę w Pewexie lub Baltonie. Skośne klawisze funkcyjne Atari czy wykonanie Commodore budziło zachwyt w świecie pralki Frania czy radia Jowita. Kolor można było w telewizorze Rubin radzieckiego pomysłu ale ciepły polski klimat czasem mógł spowodować samozapłon co dodawało emocji oglondanym programom TVP1 i TVP2 (jak to historia koło zatacza).
Ja miałem Amigę ale wtedy już w Polsce zaczęły pojawiać się towary luksusowe za złotówki, ależ to był wielki świat…
admin
Moim udziałem był Atari 600XL (16KB RAM), które potem dostało całe 64KB, magnetofon Atari, któremu ciągle łamały się klawisze (błąd konstrukcyjny), ale był na to sposób: drut protetyczny wyjątkowo odporny na zginanie, niemal nie do złamania i wiertarka stomatologiczna 🙂 Więcej na temat moich początków – polecam sekcję “O mnie“. A co do Commodore to była to wspomniana przez Ciebie Amiga w wersji 500. To był dopiero szczyt doskonałości w porównaniu z wymienionymi przez Ciebie “cudami” elektroniki z czasów PRL 🙂 A co do Rubina to miał on feler w postaci grafitu, który wysychając pięknie palił się w towarzystwie Dziennika TV i bredni tam wygadywanych. Teraz niestety, a może i dobrze, elektronika już tak nerwowo na propagandę w TV nie reaguje, inaczej płonęły by mieszkania i domy w Polsce 🙂