O mnie
Hmm, zacznijmy od początku, pierwszy komputer jaki zobaczyłem to był ZX Spectrum w popularnym w latach 80-tych programie popularno-naukowym “SONDA”. Pamiętam jak dwóch Panów: Kurek i Kamiński stali nad czymś co było małe, czarne, z klawiszami i niesamowicie intrygujące…
Pierwszy mój bezpośredni kontakt nastąpił w 1984 roku kiedy to Pan Jerzy, Ojciec jednego z kolegów z klasy, będący wykładowcą w Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie (dzisiaj Akademia Morska) zabrał całą naszą klasę do siebie na uczelnię. Pamiętam jak siedzieliśmy w sali gdzie na centralnym miejscu stał telewizor kolorowy i podłączony do niego malutki Sinclair ZX Spectrum. To był moment, który wpłynął na moje poźniejsze zainteresowania i życie zawodowe. Wyszedłem z sali podekscytowany i pod ogromnym wrażeniem tego co zobaczyłem. Parę tygodni później, gdy już nie pamiętam gdzie udało mi się zdobyć opis jezyka BASIC ZX Spectrum, zacząłem pisać pierwsze programy, oczywiście na kartkach…
Weryfikacją moich programów zajmował się rzeczony Pan Jerzy, który cierpliwie sprawdzał papierowe listing’i i je poprawiał. Poprawek było jednak niewiele, nie wiem czy programy były tak dobre, czy też Pan Jerzy stosował lżejsze kryteria oceny niż w przypadku swoich studentów, aby nie zniechęcić mnie do dalszej pracy.
Zacząłem kupować czasopisma: Bajtek i Komputer i marzyć o własnym komputerze. Rzecz bardzo trudna do zrealizowania w czasach komunizmu w Polsce jako że na komputer trzeba było wydać 10 średnich pensji (!). Moj Tato widząc, że to zainteresowanie jest coraz poważniejsze zapisał mnie do kółka informatycznego na Uniwersytecie Szczecińskim. Było tam kilkanaście ZX Spectrum z monitorami Neptun. Zajęcia zaczynały się od programowania, zazwyczaj wpisywaliśmy programy w BASIC’u, albo własne, albo z czasopism: Bajtek i Komputer. Potem mogliśmy pograć w proste gry, które przyprawiały nas o wypieki na twarzach. Te zajęcia zawsze były za krótkie…
Największe wrażenie, swoją jakością, kolorami i programami zrobił na mnie Amstrad CPC6128. Kontakt z nim nawiązałem, gdy sala gdzie stały nasze ulubione ZX Spectrum na Uniwersytecie Szczecińskim z jakichś powodów była wyłączona z zajęć i przeniesiono nas w zastępstwie do takiej gdzie stały CPC. Ta sytuacja przeniosła nas w inny wymiar. Pamiętam Boulder Dash’a na kolorowym monitorze CPC, w tamtych czasach to robiło wrażenie no i do tego ta wbudowana stacja dyskietek!
Wracając do marzeń o własnym komputerze: było blisko, prawie stałem się posiadaczem komputera Sinclair ZX 81. Podczas wizyty u kuzyna, zobaczyłem jego komputer Sinclair ZX 81, niesamowicie prosty z foliową klawiaturą, małą lością pamięci, bez magnetofonu. Kuzyn wpisywał programy z angielskiej książki, zajmowało to godziny. Potem można było zagrać w prostą grę…i na koniec pstryk, komputer został wyłączony i wpisywanie trzeba było powtórzyć. Mi to nie przeszkadzało, Kuzyn chciał sprzedać komputer ponieważ zamierzał kupić coś mocniejszego, zapewne ZX Spectrum. Niestety nie udało się przekonać Taty do zakupu, teraz wiem, że Tato miał już dla mnie coś na oku…
Był rok 1985, Tato zabrał mnie do swojego znajomego, któremu pomógł w trudnej sytacji życiowej. Pamiętam małe mieszkanko, jeden pokój a w nim cała 4-osobowa rodzina. Pośrodku stał stolik a na nim Atari 600XL z magnetofonem. Byłem zachwycony, znajmomy pokazał mi jak to działa, wczytaliśmy program z taśmy magnetofonowej. Kilka dni później, Tato przyniósł mi ten sprzęt do domu, moja radość była bezgraniczna, nieważne, że było tam tylko 16KB RAM, to był mój pierwszy wymarzony własny komputer!
Z czasem 16KB coraz bardziej zaczęło mi doskwierać, bardzo mało programów dało się uruchomić, z gier tylko te najprostsze. Jako, że Mama leczyła pacjentów ze Spółdzielczego Ośrodka Informatyki miała okazję przedstawić im moje męki. I nagle znalazło się rozwiązanie: jeden z inżynierów zgodził się rozszerzyć pamięć w moim Atari. Pamiętam jak Mama przyniosła ten komputer silniejszy o całe 48KB! Wczytałem dwie gry aby sprawdzić rozszerzenie: F15 i RoadRace, obie wymagające 64KB. Wszystko działało! Pamiętam, że tego dnia Mama pozwoliła mi nie iść do szkoły…
Komputer był podłączany do miniaturowego turystycznego telewizora (o przekątnej 6”), który Tato przywiózł z ZSRR. Co ciekawe był to model o czarno-białym obrazie, coś niewyobrażalnego dla dzisiejszej młodzieży. Rodzice używali tego telewizorka do oglądania telewizji na wyjazdach rodzinnych i na działce więc nie do końca byli zadowoleni, że był wiecznie przeze mnie blokowany. I tu pojawiło się rozwiązanie: monitor monochromatyczny Neptun o zielonej poświacie z wejściem Composite-Video. Ten monitor pozostał u mnie przez wiele lat i sprzedałem go razem z moją Amigą dopiero w 1992 roku. Był to niezawodny kawał dobrej polskiej elektroniki.
Co do Amigi, to po tym jak w 1988 uszkodzeniu uległ zasilacz w moim Atari, w 1990 udało mi się po wielu prośbach namówić rodziców na zakup Commodore Amiga 500. Pamiętam cenę: 619$, dzisiaj nie szokuje ale wtedy to było bardzo dużo pieniędzy. Pamiętam też, że wróciłem jak moglem tylko najszybciej z technikum do domu i czekałem na Tatę, który przywiózł z Baltony (taki PEWEX dla marynarzy) komputer, który w owych czasach był lepszy od PC i był spełnieniem marzeń komputerowych maniaków. To było coś niesamowitego, nie tylko sam komputer, ale także przyjaźnie, które dzieki niemu zawiązałem. Stworzyliśmy grupę kodującą dema, jeżdziliśmy na zloty Amigowców, wymienialiśmy się doświadczeniami. Potem (1992 rok) z racji pisania pracy dyplomowej (program edukacyjny napisany w C++) pojawił się u mnie PC, ale ten komputer nie miał już duszy, był dobry, szybki, ale to już nie było to samo…
Teraz po latach wracam do tych “komputerów z duszą”, pieczołowicie je restaurując i dzieląc się moimi doświadczeniami. Mam nadzieję, że mój blog będzie inspiracją dla Was, części pomoże w rozwiązaniu problemów, a młodzieży, która tu zajrzy da wiedzę jakimi komputerami ekscytowali się ich rodzice i że do dobrej zabawy niekoniecznie najważniejsza jest świetna grafika i najszybszy procesor.